Łączna liczba wyświetleń

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 11

Oderwaliśmy się od siebie i popatrzyłam w oczy Josha. Pełno w nich było radosnych iskierek. Ja naprawdę go kocham...

Tydzień póżniej

Już dzisiaj mam wyjść z tego okropnego szpitala. No nareszcie. Nie wytrzymałabym tutaj już ani dnia dłużej. Przez cały ten czas zdążyłam już szczerze znienawidzić tą małą, białą, ponurą szpitalną salę i cieszę się jak dziecko że już wracam do domu. Josh ma po mnie przyjechać za pół godziny. Tak sobie rozmyślałam gdy do sali wpadł mój chłopak. Pierwsze co zrobił to podszedł i namiętnie mnie pocałował.
- Cześć kochanie
- Heeej - powiedziałam i tym razem to ja go pocałowałam. Miał takie miękkie usta... Gdy się od siebie oderwaliśmy wzięłam torbę z ubraniami którą przywiózł mi chłopak i poszłam się przebrać, a on poszedł po mój wypis. Szybko się ubrałam i weszłam z powrotem do sali. Chwilę później jechałam z Joshem do domu. Gdy byliśmy na miejscu i wyszłam z auta od razu wpadłam w objęcia Roxy i Jacka.
- Tęskniliśmy - powiedziała Rox
- Przecież widzieliśmy się wczoraj - zaśmiałam się i mocniej ich do siebie przytuliłam.
- Oj tam oj tam - odparła blondynka i pociągnęła mnie za rękę w stronę domu...

...

- Przestań podjadać krem bo nie będzie ciastek! - krzyknęłyśmy jednocześnie z Rox do Jacka który siedział przy stole z palcem w buzi i zlizywał z niego krem.
- Bądźcie miłosierne to takie dooooooobre- powiedział robiąc do nas słodkie oczka i w międzyczasie znów nabrał na wskazujący palec trochę kremu.
- Nie - powiedziałyśmy jednocześnie i zaśmiałyśmy się 
- Lepiej idź pomóc naprawić Joshowi to jego nieszczęsne radio- powiedziałam wypychając chłopaka z kuchni - no to mamy go z głowy - powiedziałam odwracając się do Rox. W tym właśnie momencie poczułam jak mąka ląduje na mojej twarzy i usłyszałam chichot Roxy.
- A masz!- krzyknęła rzucając we mnie kostkami czekolady
- Kochana właśnie rozpętałaś wojnę- zaczęłyśmy w siebie rzucać czym popadnie. Po chwili w kuchni pojawili się chłopcy, a gdy zobaczyli co robimy dołączyli do naszej zabawy. Właśnie w takim stanie zastało nas to całe One Direction. Na szczęście nie w pełnym składzie. Brakowało tego lalusia Zayna.
- Eeee... to może my przyjdziemy kiedy indziej- powiedział Liam i chciał wyjść, ale usłyszałam głos swojej matki.
- Nie, zostańcie. Ronnie się ucieszy. Prawda kochanie??- zwróciła się do mnie. A ja tylko bąknęłam coś że idę się przebrać i wyszłam z kuchni ciągnąc za sobą dwójkę przyjaciół i chłopaka...

...

- Kim chciałbyś zostać w przyszłości Josh??- moja matka znowu zadała mojemu chłopakowi głupie pytanie. Ona po prostu chce go upokorzyć w oczach tych debili z zespoliku. No nie wierzę!
- Nauczycielem - odpowiedział Josh posyłając mi zakłopotane spojrzenie - języka angielskiego
- Mhm - mruknęła z "zainteresowaniem" moja matka i zaczęła prowadzić ożywioną konwersację z Harrym. Co chwilę puszczała mu oczka i prężyła sie na kanapie. Jak ona tak może?? Jak może go podrywać?? Jest okropna... Wstałam z sofy i wyszłam na taras. Chwilę później poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu ( przyp. aut. Daria bez skojarzeń!!). To był Josh. Odwróciłam się do niego, zarzuciłam mu ręce na szyję i go pocałowałam.
- Twoja matka jest trochę denerwująca - szepnął opierając swoje czoło o moje.
- Wiem, ale przetrzymaj to dla mnie. Co??- spytałam całując go jeszcze raz. Tym razem dłużej i namiętniej.
- Dla ciebie wszystko słonko - odpowiedział i mocno mnie przytulił...

...

Siedziałam na sofie wtulona w Josha i słuchałam rozmowy mojej matki i tych palantów. Niedaleko mnie siedziała Rox a obok niej Jack który bawił się jej włosami. Ja po prostu nie ogarniam jak można rozmawiać w kółko o jednej rzeczy. Wiecznie tylko One Direction, koncert 1D, wywiad bla bla bla. Tego nie dało się słuchać. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kochanie możesz otworzyć??- spytała matka.
- Tak, tak- powiedziałam, cmoknęłam Josha w usta i skierowałam się w kierunku drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Zayna i jakiegoś paszczura. W zyciu nie widziałam gorszego dziwactwa...

*******************************************************************
Eeeeeeeeeee... Ta dam?? Nie wiem co napisać i jak wytłumaczyć ten długi czas gdy mnie tutaj nie było. Potwornie się czuję. Nie będę was przepraszać po raz kolejny bo to po prostu nie ma sensu...

Pamiętajcie:
3 komy = kolejny post

Pozdro!

3 komentarze:

  1. Wiesz co ....jestem urażona-,- Masz mnie za aż takiego zboczeńca? Hah niech zgadne tym paszczorem czy jak ty ją nazwałaś jest Perrie prawda? Nie ładnie tak obrażać dziewczyne swojego idola <3 Super rozdział dodaj jak najszybciej następny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rozdział :D
    Pewnie ten "paszczur" to Perrie ^^
    Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestę Trzecię. Ok, a więc rozdział jak zawsze zajebisty. Szkoda, że cię tak długo nie było. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybciej :) Uwielbiam to opowiadanie, zresztą uwielbiam twoje każde opowiadanie. Mówisz paszczur? Czyżby tę była Perri? :)

    OdpowiedzUsuń