Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 12

Patrzyłam z otwartą gębą na to coś. Laska miała na sobie bluzeczkę z dekoltem do pępka, mini spódniczkę która ledwo zasłaniała jej tyłek i 13 centymetrowe różowe szpilki. Nie dość że była ubrana jak dziwka to miała jeszcze fioletowe włosy i tonę makijażu na twarzy. Jednym słowem: DZIWADŁO.
- Eeee... hej. Wejdźcie- wyjąkałam i wpuściłam Zayna i dziwadło do domu. Od razu skierowałam się razem z nimi do salonu. Gdy już się w nim  znalazłam od razu usiadłam na kolanach Josha i cmoknęłam go w policzek. Na moje nieszczęście mulat z pikachu usiedli naprzeciwko mnie i mojego chłopaka. No nic. Jakoś wytrzymam. 

...

Nie no. Jednak nie wytrzymam. Nie mogę patrzeć jak oni co chwilę się liżą. To obrzydliwe. Dziwne jest też to że Zayn całując ją patrzy w moją stronę by upewnić się czy widzę co oni robią. Jakby mnie to obchodziło...

...

- Zostajesz na noc?? - spytałam nieśmiało Josha.
- A co będziemy robić?? - zapytał zabawnie poruszając brwiami.
- Spać głuptasie! - powiedziałam i lekko walnęłam go w ramię.
- Ooo pożałujesz - powiedział i przerzucił mnie sobie przez ramię. Zaczęłam bić go pięściami po plecach ale on nic sobie z tego nie robił i postanowił zanieść mnie do pokoju. Gdy byliśmy już przy drzwiach usłyszałam czyjś oschły głos.
- Możecie być ciszej?? Niektórzy chcą spać- to był Zayn. Grrr... co on tu robi??
- Co ty tu robisz?!- zapytałam zła.
- Ja i Perrie tutaj nocujemy- powiedział i skrzyżował ręce.
- Pikachu też tu jest??!!- wykrzyknęłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Nie nazywaj jej tak...- prychnął i zniknął za drzwiami sąsiedniego pokoju. Ja i Josh też weszliśmy do mojego pokoju bo byłam bardzo zmęczona.

...

Nie mogłam zasnąć. Josh też nie. Leżałam zła na jego torsie i nieudolnie próbowałam odpłynąć w objęcia Morfeusza. Dlaczego nie spaliśmy?? Nie pozwalały nam dźwięki z sąsiedniego pokoju. A niby Zayn i Perrie "chcieli spać". Pff...

...

Wstałam rano zła i niewyspana. Zresztą Josh podobnie. Nocne odgłosy z pokoju Zayna po prostu były nieznośnie. No ale żeby tak przez całą noc?! Nie ogarniam.
- Kochanie następnym razem śpimy u mnie- powiedział Josh i cmoknął mnie w usta.
- Zgadzam się - powiedziałam i przedłużyłam pocałunek...

...

- ŚNIADAAAAANKOOOO!!- krzyknął Niall zaraz po wejściu do mojego domu. Boże dlaczego mi to robisz?! Razem z Joshem przygotowaliśmy sobie naleśniki z syropem klonowym i właśnie je jedliśmy.- daj trochę- usłyszałam błagalny głosik obok ucha.
- Nie
- Troszeczkę
- Nie
- Prooooosze
- Nie
- Ale ja tak bardzo bardzo bardzo ładnie prooooszę
- A jak ci dam te naleśniki to się odczepisz??
- Tak, tak, taaaaak- krzyknął uradowany blondynek.
- No to masz - powiedziałam i oddałam mu talerz z resztą swojego śniadania.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Jesteś prawdziwym aniołem- powiedział i ucałował mi dłoń, a potem jak na skrzydłach wybiegł z jadalni. Pokręciłam bezradnie głową. On ani jego kumple nigdy nie dorosną...

...

- Jak się spało??- zapytałam zgryźliwie Perrie siedzącej naprzeciwko mnie - po odgłosach wywnioskowałam ze cudownie.
- Pff.. - prychnęła i założyła nogę na nogę.
- Nie pfyfaj mi tu bo tylko ja tak mogę w tym domu.- powiedziałam i rzuciłam w nią orzeszkiem.
- Że co proszę??- zapytała tym swoim piskliwym głosikiem.
- Nie denerwuj się tak bo ci żyłka pęknie- odpysnęłam i ze stoickim spokojem zaczęłam pić sok pomarańczowy.
- Zaaaayn!!- krzyknęła Pikachu i zaczęła tupać nogą, a ja nie mogłam wyrobić ze śmiechu.
- Zayn twoja dziewczyna chce iść na wyprzedaż gładzi szpachlowej do castoramy!!!- krzyknęłam nadal sie śmiejąc. Po chwili w salonie znalazł się mulat.
- Co jest kochanie??- zapytał fioletowej.
- Ona mnie obraża.- powiedziała wskazując na mnie tipsem.
- Palcem... przepraszam: tipsem się nie pokazuje
- Zabierz mnie od niej i to już!- krzyknęła i znowu tupnęła nogą.
- Tak, tak Zayn zabierz ją stąd bo nie mam zamiaru zamiatać tynku z podłogi- mówiąc to wystawiłam naszemu pustakowi język.
- Chodź kochanie idziemy.- powiedział Zayn i odszedł wraz z Perrie.
- Tylko nie zgub tipsów po drodze!!- krzyknęłam za nią i włączyłam sobie telewizor...

...

Właśnie miałam iść do pokoju gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Gdy je otworzyłam zauważyłam dwóch policjantów.
- Pani Veronica Claus??- zapytał jeden z nich.Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
- T..tak- wyjąkałam przestraszona.
- Pójdzie pani z nami...

*******************************************************************************
Boże jestem z siebie dumna. W końcu dodałam tutaj rozdział w normalnym terminie. Nie jest zbyt długi ale po prostu taki wyszedł. Postaram się żeby kolejny był dłuższy. Jak na razie jutro mam wycieczkę do Oświęcimia więc to wszystko na co mnie było stać :D. Pamiętajcie:
3 komy = kolejny post

Papatki :**

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 11

Oderwaliśmy się od siebie i popatrzyłam w oczy Josha. Pełno w nich było radosnych iskierek. Ja naprawdę go kocham...

Tydzień póżniej

Już dzisiaj mam wyjść z tego okropnego szpitala. No nareszcie. Nie wytrzymałabym tutaj już ani dnia dłużej. Przez cały ten czas zdążyłam już szczerze znienawidzić tą małą, białą, ponurą szpitalną salę i cieszę się jak dziecko że już wracam do domu. Josh ma po mnie przyjechać za pół godziny. Tak sobie rozmyślałam gdy do sali wpadł mój chłopak. Pierwsze co zrobił to podszedł i namiętnie mnie pocałował.
- Cześć kochanie
- Heeej - powiedziałam i tym razem to ja go pocałowałam. Miał takie miękkie usta... Gdy się od siebie oderwaliśmy wzięłam torbę z ubraniami którą przywiózł mi chłopak i poszłam się przebrać, a on poszedł po mój wypis. Szybko się ubrałam i weszłam z powrotem do sali. Chwilę później jechałam z Joshem do domu. Gdy byliśmy na miejscu i wyszłam z auta od razu wpadłam w objęcia Roxy i Jacka.
- Tęskniliśmy - powiedziała Rox
- Przecież widzieliśmy się wczoraj - zaśmiałam się i mocniej ich do siebie przytuliłam.
- Oj tam oj tam - odparła blondynka i pociągnęła mnie za rękę w stronę domu...

...

- Przestań podjadać krem bo nie będzie ciastek! - krzyknęłyśmy jednocześnie z Rox do Jacka który siedział przy stole z palcem w buzi i zlizywał z niego krem.
- Bądźcie miłosierne to takie dooooooobre- powiedział robiąc do nas słodkie oczka i w międzyczasie znów nabrał na wskazujący palec trochę kremu.
- Nie - powiedziałyśmy jednocześnie i zaśmiałyśmy się 
- Lepiej idź pomóc naprawić Joshowi to jego nieszczęsne radio- powiedziałam wypychając chłopaka z kuchni - no to mamy go z głowy - powiedziałam odwracając się do Rox. W tym właśnie momencie poczułam jak mąka ląduje na mojej twarzy i usłyszałam chichot Roxy.
- A masz!- krzyknęła rzucając we mnie kostkami czekolady
- Kochana właśnie rozpętałaś wojnę- zaczęłyśmy w siebie rzucać czym popadnie. Po chwili w kuchni pojawili się chłopcy, a gdy zobaczyli co robimy dołączyli do naszej zabawy. Właśnie w takim stanie zastało nas to całe One Direction. Na szczęście nie w pełnym składzie. Brakowało tego lalusia Zayna.
- Eeee... to może my przyjdziemy kiedy indziej- powiedział Liam i chciał wyjść, ale usłyszałam głos swojej matki.
- Nie, zostańcie. Ronnie się ucieszy. Prawda kochanie??- zwróciła się do mnie. A ja tylko bąknęłam coś że idę się przebrać i wyszłam z kuchni ciągnąc za sobą dwójkę przyjaciół i chłopaka...

...

- Kim chciałbyś zostać w przyszłości Josh??- moja matka znowu zadała mojemu chłopakowi głupie pytanie. Ona po prostu chce go upokorzyć w oczach tych debili z zespoliku. No nie wierzę!
- Nauczycielem - odpowiedział Josh posyłając mi zakłopotane spojrzenie - języka angielskiego
- Mhm - mruknęła z "zainteresowaniem" moja matka i zaczęła prowadzić ożywioną konwersację z Harrym. Co chwilę puszczała mu oczka i prężyła sie na kanapie. Jak ona tak może?? Jak może go podrywać?? Jest okropna... Wstałam z sofy i wyszłam na taras. Chwilę później poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu ( przyp. aut. Daria bez skojarzeń!!). To był Josh. Odwróciłam się do niego, zarzuciłam mu ręce na szyję i go pocałowałam.
- Twoja matka jest trochę denerwująca - szepnął opierając swoje czoło o moje.
- Wiem, ale przetrzymaj to dla mnie. Co??- spytałam całując go jeszcze raz. Tym razem dłużej i namiętniej.
- Dla ciebie wszystko słonko - odpowiedział i mocno mnie przytulił...

...

Siedziałam na sofie wtulona w Josha i słuchałam rozmowy mojej matki i tych palantów. Niedaleko mnie siedziała Rox a obok niej Jack który bawił się jej włosami. Ja po prostu nie ogarniam jak można rozmawiać w kółko o jednej rzeczy. Wiecznie tylko One Direction, koncert 1D, wywiad bla bla bla. Tego nie dało się słuchać. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kochanie możesz otworzyć??- spytała matka.
- Tak, tak- powiedziałam, cmoknęłam Josha w usta i skierowałam się w kierunku drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Zayna i jakiegoś paszczura. W zyciu nie widziałam gorszego dziwactwa...

*******************************************************************
Eeeeeeeeeee... Ta dam?? Nie wiem co napisać i jak wytłumaczyć ten długi czas gdy mnie tutaj nie było. Potwornie się czuję. Nie będę was przepraszać po raz kolejny bo to po prostu nie ma sensu...

Pamiętajcie:
3 komy = kolejny post

Pozdro!

sobota, 10 listopada 2012

Konkurs :D

Mój blog jest zgłoszony do konkursu na najlepszego bloga. Prooooooooooooooszę zagłosujcie na mnie *-* możecie to zrobić tutaj: <KLIK> mój blog jest na ostatniej pozycji. Liczę na wasze głosy. :D

środa, 24 października 2012

Rozdział 10

Otworzyłąm oczy i poraziło mnie białe, ostre światło. Gdzie ja do cholery jestem?? Rozejżałam się po pomieszczeniu. Znajdowałąm sie w pomalowanej na biało sali. Szpital. To tu się znajduję. I juz nawet wiem dlaczego. Dobrze że to wszystko się już skończyło. Ten cały horror. Wiem że jestem juz wolna, ale wiem też że nigdy nie zapomnę tego co przeżyłam... tego co mi zrobiono. Nagle do mojej sali wpadła Rox i dosownie się na mnie żuciła. 
- Ronnie, tak się o ciebie bałam.
- Roxy...
- Tak
- Dusisz- powiedziałam i mimowolnie się uśmiechnęłam. Dziewczyna od razu mnie puściła i posłała mi nieco zakłopotany uśmiech.- Rox czy oni... czy oni zostali schwytani??- zapytałam z trudem powstrzymując łzy cisnące mi się do oczu na wspomnienie tamtych chwil.
- Tak... wszyscy. Niedługo będą sądzeni. Ronnie... za drzwiami stoją policjanci... chcą cię przesłuchać. Mogę ich wpuścić.- zapytała. Jej wzrok cały czas był wbity w podłogę.
- Dobrze- powiedziałam i szczelniej okryłam się cienką kołdrą. Blondynka wyszła a chwilę później w drzwiach ukazało się dwóch policjantów i jedna policjantka. Wszyscy wzięli krzesła i usiedli obok mnie.
- Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań...- zaczął jeden z nich...

...

Podczas zeznań cały czas płakałam. Gdy przypominałam sobie te wszystkie straszne wydazenia wszystko tak jakby odczuwałam na nowo. Kiedy miałam opowiadzieć o gwałcie policjanci wyszli i została tylko funkcjonariuszka której opowiedziałąm z płaczem całe zdarzenie. W oczach kobiety widziałąm współczucie. Przesłuchiwanie trwało jakieś trzy godziny. Kiedy się w końcu skończyło poczułąm straszne zmęczenie. Położyłąm się i od razu usnęłam...

...

Gdy się obudziłam poczułam straszliwy ból w okolicach brzucha. Odruchowo złapałam się za bolące miejsce i poczułam pod palcami grubą warstwę bandaża. To samo było z głową była cała zabandażowana. Jedna ręka była chyba złamana, a całe ciało pocięte, poranione i posiniaczone. Rozpłakałam się. Znowu. Ktoś pomyślałby że jestem słaba i... chyba miałby rację. Ale czy ja mogę jeszcze być silna po takich przeżyciach?? Według mnie nie. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać. Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie??!! Dlaczego?! Dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy?! Zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać i doszłam do wniosku że... to wszystko wina tych palantów z One Direction. Do puki oni nie pojawili się w moim życiu wszystko było w miarę poukładane. Dogadywałam się z mamą i wogule. A teraz?? Teraz gdy pojawili się ONI co chwilę kłóciłam się z matką, wyprowadziłam z domu i w rezultacie zostałam porwana, pobita i zgwałcona. Fajnie co nie?? No bo nie ma to jak zostać zgwałconym. No po prostu kurwa zajebiste uczucie gdy jakiś oblech cię dotyka -.-. Całe moje rozżalenie ustąpiło miejsca gniewowi. Dlaczego oni musieli się pojawić akurat w moim życiu. No kurwa dlaczego!!??...

...

Leżę w szpitalu już 3 dni... odkąd się obudziłam. Bo w śpiączce byłam 2 miesiące. Zajebiście co nie?? A matka?? W dniu kiedy zostałam uwolniona zabawiała się ze swoim nowym gachem. No i kurwa zajebiście. Kilka razy byli u mnie debile z 1D, ale za każdym razem udawałam że śpię, albo ich wywalałam. Po prostu nie chcę oglądać ich parszywych mord. Codziennie sa u mnie Jack i Rox, a także Josh. No właśnie... Josh. Chyba się w nim zabujałam bo moje myśli wciąż krążą wokoło jego osoby, a gdy mnie dotyka moje ciało przechodzą miłe dreszcze. No ale jak na razie nie chcę psuć naszej przyjaźni. Poczekam aż to on zrobi pierwszy krok...

...

Jestem w tym straszliwym miejscu juz 2 tygodnie. Rany powoli się goją... ale tylko te na ciele. Uraz na psychice pozostanie mi do końca życia. Matka była w szpitalu tylko raz. Kręci nowy film i jak powiedziała: "To dla niej wielka szansa". Chłopcy z powodu mojego stanu odwołali trasę koncertową. Czy jestem z tego powodu zadowolona?? Nie. Czemu?? To proste, po prostu chciałabym żeby ich tu nie było... żeby zniknęli z mojego życia... na zawsze. Nadal mnie odwiedzają, a ja nadal z nimi nie rozmawiam. Po prostu udaję że ich nie widzę. W końcu odpuszczają... najdłużej zawsze zostaje Zayn, ale w końcu i on daje za wygraną i wychodzi. Co do Jacka i Roxy to szczeże mogę powiedzieć że to najlepsi przyjacele pod słońcem. Zawsze mnie rozśmieszają i wogule... a Josh?? Do niego z pewnością czuję coś więcej. Ostatnio utwierdziłam się w przekonaniu że ja naprawdę go kocham. Ale czy on kocha mnie??

...

Do mojej sali wpadł Josh wymachujący bukietem stokrotek.
- Hej Ronnie- powiedział i cmoknął mnie w policzek na powitanie. Moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.
- Hej- nie wiem dlaczego ale chłopak wydawał się podenerwowany.
- Bo wiesz ja chciałbym ci coś powiedzieć.- mówł szybko w międzyczasie podając mi bukiecik.
- Mhm??- mruknęłam przyglądając się ślicznym, drobnym kwiatuszkom.
- Kocham cię- powiedział na wdechu i szybko wypuścił powietrze z ust. Podniosłam głowę i spojżałam mu w oczy. były powarzne co zanczył że on... on mówił prawdę!!- już kiedyś chciałem ci to powiedzieć ale nie wiedziałem jak...- powiedział, a ja zblizyłam się do niego i szybko go pocałowałam. W tej chwili usłyszałam trzask drzwi i tupot nóg...

****************************************************************************
Przepraszam!!!!!!! Wiem że mówię to już któryś raz z kolei ale ja was na serio strasznie, strasznie przepraszam. Chciałam się teraz skupić na zakończeniu pierwszego bloga no i tak jakoś wyszło że dopiero teraz dodaję rozdział. Macie prawo się wkurzyć. Za to że rozdział jest krótki, za to że tak długo go dodawałam i za to że jest beznadziejny. Ale teraz to juz na serio obiecuję że jak napisze epilog do bloga o Britt to w pełni poświęcę się temu blogowi. Mozecie być pewni.

Bay :*

Mam nadzieję że się za bardzo nie wściekniecie... 

sobota, 6 października 2012

Rozdział 9

Nagle samochód się zatrzymał, a ja gwałtownie poleciałam do przodu uderzając twarzą o przedni fotel. W moich oczach pojawiły się łzy. Jeden z mężczyzn wyszedł z samochodu i otworzył drzwi po mojej stronie. Gwałtownie szarpnął mnie za rękę, a ja wypadłam z samochodu wyjąc z bólu. Goryl niczym niezrażony podniósł mnie, przerzucił sobie przez ramię i poszedł w kierunku jakiejś opuszczonej fabryki. Ręka straszliwie mnie bolała. Prawdopodobnie jakaś kość wyskoczyła mi ze stawu. Po moich oczach cały czas płynęły łzy.
- Gdzie ją zostawić szefie??- zapytał gość który mnie niósł.
- W piwnicy.- pod wpływem tego głosu zaczęłam drżeć ze strachu. Chwilę później znalazłam się w ciemnym, pachnącym stęchlizną pomieszczeniu. Nagle mężczyzna który mnie niósł rzucił mną w kąt jakbym była zabawką. Poczułam tylko potworny ból z tyłu głowy i spowiła mnie ciemność...

...

Minęło sporo czasu odkąd tutaj jestem. Ile dokładnie?? Nie wiem. Totalnie straciłam rachubę. No ale jak można wiedzieć ile czasu minęło gdy siedzi się bez przerwy w ciemnym pomieszczeniu. Nie byłoby tak źle gdyby nie szczury. Bez przerwy przemykają wokoło mnie. Boję się. Tak strasznie się boję. A to wszystko przez tych cholernych debili z One Direction. Gdyby nie oni nie miałabym problemów z matka, nie musiałabym uciekać z domu i nikt by mnie nie porwał. A wracając do tematu: codziennie odwiedzają mnie jacyś obleśni mężczyźni. Czasami mnie nawet obmacują. To straszne. Boję się że mogą zrobić mi coś więcej. Czy ja kiedykolwiek się stąd wydostanę?? Wątpię. Z tego piekła nie można się wydostać...

...

Wczoraj podsłuchałam rozmowę jakichś dwóch mężczyzn. Okazało się że siedzę tu już tydzień, a policja cały czas mnie szuka. Oby mnie znaleźli. Ja już więcej nie wytrzymam. Oni mnie tutaj nie karmią. Dostaję tylko czasami szklaną wody. Nagle do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Przestraszona wcisnęłam się w kąt piwnicy. Poczułam piękący ból z tyłu głowy. Rana którą mi zadano pierwszego dnia jeszcze się nie zagoiła. wręcz przeciwnie... otworzyła się i zaczęła ropieć. Co do ręki to też nie było z nią najlepiej była bezwładna i straszliwie mnie bolała. Mężczyźni podeszli do mnie. Jeden z nich miał na twarzy obrzydliwą bliznę ciągnącą się od lewego oka aż do brody. 
- Troszeczkę się z tobą zabawimy- powiedział i usiadł obok mnie. W ręce trzymał nóż. Zadrżałam z przerażenia.
- Zastaw mnie- powiedziałam. Starałam się aby mój głos brzmiał twardo ale z mojego gardła wydostał się tylko stłumiony szept. W odpowiedzi facet zaśmiał się szyderczo i uderzył mnie w twarz. Zabolało. Okropnie zabolało. Cały czas czułam ten palący ból. W moich oczach na nowo zalśniły łzy.
- Pobawimy się i wyjdziemy- wyszeptał mi obleśnie do ucha. Moje przerażenie sięgnęło zenitu. Czyżby oni chcieli mnie zgwałcić?? Boże, ratuj mnie. Facet zaczął mnie rozbierać a ja się szarpałam i krzyczałam.
- Zostaw mnie!!!- w tej chwili w jego oczach pojawił się gniew.
- No to zabawimy się w inny sposób.- mówiąc to zaczęli mnie kopać i obkładać pięściami. Cały czas szlochałam i krzyczałam z bólu. W pewnym momencie zostałam uderzona w głowę i film mi się urwał...

....

Wszystko przeraźliwie mnie boli. Przewiduję że całe moje ciało jest pokryte siniakami. Ci faceci biją mnie codziennie. Niejednokrotnie do nieprzytomności. Chyba już długo nie wytrzymam. Teraz moim jedynym marzeniem jest śmierć. Dzięki której wyrwę się z tego piekła...

...

Przyszli. Znowu. Ciekawe: co tym razem mi zrobią?? Pobiją, będą szydzić?? Zauważyłam że do piwnicy wszedł mężczyzna którego moja matka upokorzyła. Spark? Stark?? Nie pamiętam jego nazwiska. Ale wszędzie rozpoznałabym ten złowrogi głos.
- No i co?? Jak samopoczucie??- zapytał i zaśmiał się. Milczałam. Niby co miałabym mu odpowiedzieć??- Nie chcesz odpowiadać?? Może przemówię do ciebie w inny sposób.- to nie wróżyło nic dobrego. Pewnie znowu zacznie się bicie. Ale nie. Facet chciał ode mnie coś więcej. Podszedł do mnie i gwałtownie zdarł ze mnie koszulkę. Z moich oczu pociekły łzy. Nawet nie próbowałam się szarpać. Facet był ode mnie wyższy, i silniejszy. Poza tym byłam cała obolała i osłabiona. Zaczął mnie całować a ja rozszlochałam się jeszcze bardziej. Nie mogłam znieść jego obleśnych pocałunków na moim ciele. Po chwili zaczął się pozbywać moich dżinsów...

...

Zostałam zgwałcona. Czy może być coś gorszego?? Chyba nie. Jestem załamana. Straciłam dziewictwo wcale nie ze swojej woli. Poza tym cały czas czułam na sobie dotyk tego faceta. Chcę umrzeć. Jak najszybciej. Chcę żeby to się już skończyło. Żeby moje życie się skończyło...

...

Do piwnicy znów przyszli ci mężczyźni. Coraz bardziej się ich bałam bo zaczęli już nawet okaleczać nożem moje ciało. Mimowolnie zadrżałam ze strachu i z mojego gardła wydarł się cichy szloch. Dlaczego to musiało spotkać właśnie mnie?? Faceci podeszli do mnie i znów zaczęli mnie ciąć i bić. Z każdym ciosem robiłam się coraz słabsza. Czyżby nadchodził mój koniec?? Nagle do pomieszczenia wpadli policjanci.
- Na ziemię!!- krzyknął jeden z nich. Wszyscy porywacze spełnili jego rozkaz tylko nie Stark.
- Zostawię ci po nas pamiątkę- szepnął mi do ucha i... strzelił z pistoletu w mój brzuch. Zwinęłam się z bólu i zaczęłam pluć krwią. Ale tylko chwilę bo już kilka sekund później urwał mi się film...

*************************************************************************
No i zrypałam cały rozdział. Miało być dramatycznie a jest... zresztą sami widzieliście. Mam wrażenie że piszę ten blog tylko dla siebie. Pod ostatnim postem był zaledwie 1 komentarz. ;c Jestem zawiedziona, ale nie zawierzam zawieszać tego bloga. Nie mogłabym tego zrobić. Bo można powiedzieć że w pewnym stopniu uzależniłam się od pisania moich opowiadań. jak widzicie zrobiłam tutaj taki mały dramacik. Myślę że się na mnie za to nie wściekniecie. Bo ja po prostu chcę żeby to opowiadanie było ciekawe. Okej, okej już kończę. Nie będę wam tu truć. Przy tym rozdziale nie daję wymaganych komentarzy bo i tak pewnie by ich nie było. ;c

Bay

czwartek, 4 października 2012

Nowy blog!!


Razem z Robcią założyłyśmy nowego bloga z imaginami i One Shotami o One Direction. Zapraszam!! Każdy znajdzie tam coś dla siebie ;D

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 8

Zapukałam cicho w drzwi. Jack miał na mnie czekać. Już po chwili usłyszałam szuranie kapci i drzwi zostały otworzone.
- Hej Ronnie... czekałem na ciebie. Wejdź- mówiąc to chłopak wziął ode mnie mój bagaż. Bez słowa weszłam do pomieszczenia. Od najmłodszych lat byłam przyzwyczajona do luksusów więc to skromnie wyposażone małe mieszkanko trochę mnie zawiodło. No ale w końcu mam gdzie mieszkać no nie?? Weszłam do małej, ale za to przytulnej kuchni i usiadłam z Jackiem przy stole.
- Jack... strasznie ci dziękuję że pozwalasz mi tu mieszkać przez jakiś czas. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.- mruknęłam biorąc od chłopaka kubek z herbatą.
- Nie ma sprawy Ronnie... przyjaciele powinni sobie pomagać- powiedział i posłał mi ciepły uśmiech. Chwilę później wiedziałam już co i jak. Jack miał jedną wolną sypialnię więc pozwolił mi tu tymczasowo mieszkać. W sumie mieszkanie w bloku chyba nie jest aż tak złe jak się wydaje. Znajdę pracę i będziemy z Jackiem po połowie płacić czynsz i inne takie rzeczy. Wyjęłam z walizki piżamę, a już 15 minut później słodko spałam w swoim nowym łóżku...

...

Obudziły mnie promienie słoneczne padające bezpośrednio na moją twarz. Przetarłam oczy, usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła. Gdzie ja do cholery jestem?! No tak. Przecież uciekłam z domu i jestem w mieszkaniu Jacka. Jak mogłam zapomnieć. Na myśl o wydarzeniach z tego tygodnia zrobiło mi się smutno. Bezsilnie się rozpłakałam. Chwilę później poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Ronnie... co się stało??- tym kimś był Jack.
- Nic... po prostu przypomniałam sobie dlaczego tu jestem.- powiedziałam i otarłam łzy. Uśmiechnęłam się do chłopaka- Widzisz? Już wszystko dobrze.
- Skoro tak sądzisz... chodź zrobiłem nam śniadanie.- chłopak uznał widocznie że nie powinien drążyć tematu. I dobrze. W samej piżamie poszłam z nim do kuchni. Jak się okazało na śniadanie była jajecznica z bekonem. Mniam. Zjadłam swoją porcję nawet szybciej niż Jack. Szybko pobiegłam do swojego tymczasowego pokoju, wyjęłam z walizki byle jakie ciuchy i zamknęłam się w łazience. Dopiero gdy wyszłam z niej już gotowa do szkoły dopadły mnie wątpliwości. Co powiem w szkole?! Co jeśli moja matka tam będzie i weźmie mnie do domu?! Co jeśli chłopaki z tego zespoliku odkryją gdzie przebywam ki nakapują o tym mojej matce?! Poczułam mdłości.Nie mogłam iść do szkoły. Nie dzisiaj. Gdy Jack wyszedł z łazienki oznajmiłam mu że nie idę do szkoły. Chłopak był trochę zdziwiony ale o nic nie pytał. Po prostu wyszedł z domu i byłam mu za to strasznie wdzięczna.Postanowiłam że nie będę tutaj bezczynnie siedzieć i pójdę na zakupy. Wyszłam z domu i... wylądowałam pupą na wycieraczce. Wpadł na mnie jakiś chłopak. Poniosłam głowę do góry żeby na niego nawrzeszczeć ale zamarłam. To był Josh... ten ładny chłopak od pizzy. Chłopak popatrzył na mnie i chyba też mnie poznał bo promiennie się uśmiechnął. Podał mi rękę żebym mogła wstać, a gdy to zrobiłam powiedział:
- To ty!! 
- Tak, tak to ja. - zaśmiałam się.
- Co ty tutaj robisz??- zapytał podejrzliwie, a ja opowiedziałam mu całą swoją historię.- banda idiotów- skomentował krótko.- Może wejdziesz do mnie na herbatę??- zapytał.
- Chętnie- mówiąc to podreptałam za nim  do jego mieszkania.
- Ej a ty przypadkiem nie chodzisz ze mną do szkoły??- zapytał Jack gdy już oboje z kubkami z herbatą siedzieliśmy na kanapie w jego salonie.
- A do jakiej szkoły chodzisz?? Bo ja cię nigdy nie spotkałam.- powiedziałam bo w Londynie było wiele szkół i nie wiedziałam o którą z nich chodzi Joshowi.
- Lanely High- odpowiedział chłopak jednocześnie upijając łyk herbaty.
- Czekaj... ty masz ze mną historię!!- wykrzyknęłam uradowana.- dziwne że nigdy wcześniej nie zwróciłam na ciebie uwagi.
- Za to ja nie mógłbym nie zwrócić uwagi na ciebie- wyszeptał ledwo dosłyszalnie i popatrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Jezuu. Jaki on jest przystojny. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i porozmawialiśmy, ale niestety musiałam już iść. Wychodziłam z mieszkania chłopaka niemiłosiernie się ociągając. On chyba to zauważył bo zaśmiał się i powiedział.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to zapraszam cie dzisiaj wieczorem na maraton filmowy. Co ty na to??- zapytał, a ja energicznie pokiwałam głową. Nie wiem dlaczego ale świetnie się czułam w jego towarzystwie. Jakaś niewidzialna siła przyciągała mnie z wielką mocą do tego chłopaka.
- Jasne że przyjdę- powiedziałam i uśmiechnięta wyszłam z mieszkania Josha...

...

Od mojej niespodziewanej wizyty w domu Josha minęło 5 dni. Tak. Nadal mieszkam u Jacka. Nie. Matka się mną nie interesuje. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu że jej na mnie nie zależy. Chłopacy kilka razy próbowali mnie namówić do tego żebym wróciła do domu, ale za każdym razem ich olewałam. Co do Josha to nasza znajomość rozwija się coraz lepiej. Zaczynam chyba czuć do niego coś więcej. Ale jeszcze nie wiem czy to tylko zauroczenie czy miłość. W końcu jeszcze nigdy nie byłam tak naprawdę zakochana. Była sobota więc leżałam na łóżku i ani śniło mi się wstawać. Spojrzałam na zegarek. Była 12:33. Chyba powinnam wstawać. Hahahahahahahaha. Tez uważam że to śmieszne. O nie. Nie zwlekę się z łóżka przed 13. Nie ma mowy. Przewróciłam się na drugi bok i szczelniej okryłam kołdrą. To już za dwa dni 1D wyjeżdża w tą jebaną trasę. Może teraz wszystko się ułoży?? Mam taką nadzieję. Mam też nadzieję że nikt mnie tutaj nie znajdzie i nie karze jechać w tą głupią trasę. Nagle usłyszałam walenie w drzwi.  Z wielkim niezadowoleniem zwlokłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Gdy drzwi zostały już otworzone stanęłam jak wryta. Goryle mojej matki... nasłała ich na mnie. O Boże. Jak oni mnie znaleźli?! Nie, nie, nie, nie... to nie może być prawda. Oni nie mogli mnie znaleźć!!! Nie mogli!!!! 
- Veronico spakuj się. Pójdziesz z nami. Twoja matka bardzo się o ciebie martwi- powiedział mężczyzna który stał najbliżej mnie. 
- Nie!!- wrzasnęłam.- Nigdzie nie idę!!- jeden z mężczyzn podniósł mnie z ziemi i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam się szamotać ale to nic nie dało. Facet był dużo silniejszy ode mnie. Wynieśli mnie z domu i rzucili na tylne fotele jak worek kartofli. Zaczęłam płakać z tej całej bezsilności. Sumując: zostałam jakby uprowadzona przez goryli swojej matki, byłam w samej piżamie, cała zasmarkana i zapłakana i prawdopodobnie załapię się jeszcze na tą pierdoloną trasę koncertową. Świetnie. No po prostu zajebiście!! Pogrążona w myślach nawet nie zauważyłam że limuzyna w której jechałam znalazła się już daleko poza Londynem.
- Co jest?!- krzyknęłam- Gdzie wy mnie wieziecie??
- Zamknij się- warknął jeden z mężczyzn i wtedy go poznałam.

" Stałam cała roztrzęsiona w kącie pokoju, a przede mną stał jeden z ochroniarzy mamy. On jednak mnie nie chronił miał wobec mnie inne plany. Zarwał ze mnie zwiewną, letnią sukienkę i zaczął majstrować przy zapięciu od stanika. Płakałam. Boże tak strasznie się bałam tego co on może mi zrobić. Nagle do pokoju wpadło kilku innych ochroniarzy i moja matka. Goryle odciągnęli ode mnie mężczyznę, a ja podbiegłam do mamy i się w nią wtuliłam cicho łkając. 
- Wynoś się stąd i nigdy nie wracaj!!- krzyknęłam moja matka w stronę mężczyzny- chciałeś zgwałcić moją córkę, a dla takich nie mam  miejsca w tym domu!!
- Jeszcze się policzymy- syknął mężczyzna i wyszedł w pokoju..."

- To ty...- wyszeptałam ze strachem.
- Tak, to ja. Stella zapłaci mi za to że mnie upokorzyła. Chciałem jej zabrać to co kocha i udało mi się to- facet zaśmiał się wstrętnie ukazując krzywe, żółte zęby...

*********************************************************************************
Przepraszam że tak długo nie dodawałam rozdziału!! Postaram się wam to teraz wynagrodzić. I mam nadzieję że uda mi się dodawać rozdziały co sobotę. Będzie to też zależało od komentarzy. Więc pamiętajcie:

3 komentarze = kolejny rozdział

Pozdro!!

sobota, 22 września 2012

Twitcam


Myślałam nad zrobieniem dzisiaj twitcama. Byłby głównie o 1D i moim blogu. Tylko jedno pytanie: Chcecie tego tc czy nie?? Odpowiadajcie w komentarzach. Jakby coś to twitcam będzie o 17. ;D

piątek, 14 września 2012

Rozdział 7

Odwróciłam się gwałtownie.
- Co je...- przerwałam bo twarz Zayn była zaledwie kilka centymetrów od mojej- Czego chcesz??- warknęłam.
- Porozmawiać- szepnął nie zmniejszając odległości między nami. W pewnym sensie czułam się niekomfortowo ale jakaś cząstka mnie pragnęła jego bliskości...nie...co ja wygaduję. On przecież nic dla mnie nie znaczy...chyba. Nie ON NA PEWNO NIC DLA MNIE NIE ZNACZY. Muszę się ogarnąć. Wdech, wydech, wdech, wydech...już dobrze. Ominęłam chłopaka i usiadłam na jednym z krzeseł. 
- Niby o czym??- zapytałam oschle. Chłopak przysunął krzesło bliżej mnie i na nim usiadł.
- Dlaczego tak nas nie lubisz??- w jego oczach był...ból?? Nie. Na pewno mi się coś przywidziało. Skoncentrowałam się teraz na jego pytaniu. Czy on na prawdę tego nie wie?! Wzbierał we mnie coraz większy gniew aż w końcu wybuchłam jak fajerwerk. 
- Dlaczego?! Powiem ci dlaczego!! Dlatego że przez was stosunki z moją matką się popsuły!! Dlatego że przez was prawie nikt w szkole mnie nie lubi!! Dlatego że kradniecie mi matkę!! Wystarczy ci tyle powodów?!- krzyknęłam i poczułam że po moich policzkach spływają słone łzy. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem i bólem. Tak. Teraz to zdecydowanie był ból. Ale dlaczego?? Czyżby aż tak przejął się moimi słowami?? To niemożliwe. Płakałam coraz bardziej. Zayn mnie objął ale go odepchnęłam i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze krzyk mojej mamy.
- Veronica!! Co to ma być?! Wracaj tu i zaraz przeproś Zayna!!- tak jak myślałam. Stanęła po jego stronie. Moja własna matka...można powiedzieć że w pewnym sensie mnie zdradziła. Ale czego ja się spodziewałam?? Że przyjdzie tu i mnie przytuli?? Chyba w snach. Na pierwszy rzut oka widać że woli ich. Gdy już znalazłam się za drzwiami mojego pokoju oparłam się o ścianę i zaczęłam po  niej zsuwać. Gdy Roxy zobaczyła w jakim stanie jestem od razu mnie przytuliła i zaczęła pocieszać. Gdy się uspokoiłam postanowiłyśmy zakończyć ten pojebany dzień i poszłyśmy spać...

***

Obudziłam się rano i od razu spojrzałam na zegarek. O nie. 7:45. Spóźnimy się z Rox do szkoły. Zaczęłam budzić dziewczynę, ale ta mruknęła coś w stylu "jeszcze pięć minut mamo" i obróciła się na drugi bok. W mojej zrytej bani od razu zakwitł chytry pomysł na obudzenie blondi. Wiedziałam jak nienawidzi Biebera więc włączyłam jego piosenkę Boyfriend i ustawiłam głośność na fulla. Dziewczyna zerwała się a łózka jak oparzona i zaczęła się na mnie drzeć.
- AAAAAAAA!!!! WEŹ TO WYŁĄCZ!! NIE WYTRZYMAM!!!- krzyczała, a ja w końcu łaskawie wyłączyłam piosenkę. Blondi popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem.-  Nie żyjesz.
- Ok, Zabij mnie ale po szkole- zaśmiałam się pokazując jej godzinę. Już dziesięć minut później w tempie expresowym jadłyśmy śniadanie. Po chwili biegłyśmy do szkoły. I tak się spóźniłyśmy. Pierwszą lekcją była matma. Jezu, dlaczego akurat matma. Weszłam razem z Rox do klasy i spojrzenia wszystkich od razu się na nas skierowały.
- No i co się tak lampicie??- warknęłam. I usiadłam w swojej ławce. Zayn przez cały ten czas wlepiał we mnie spojrzenie, ale go olałam.
- Dlaczego się spóźniłaś??- zapytał w końcu. Nie odpowiedziałam mu nic tylko udałam że go nie słyszę.- Ronnie??
- Odwal się Zayn- powiedziałam, a nauczycielka widocznie to usłyszała po gwałtownie odwróciła się od tablicy i do mnie podeszła. 
- Panno Claus jest pani na lekcji matematyki więc albo mów o matematyce, albo nie odzywaj się wogule.- powiedziała tym swoim wkurzającym skrzekliwym głosem.
- Dobrze.- odpowiedziałam, a ona uśmiechnęła się do Zayna i odeszła. Chłopak ponownie próbował nakłonić mnie do rozmowy ale mu przerwałam- Odpierwiastkuj się ode mnie ty ilorazie nieparzysty bo jak cię zlogarytmuję to ci zbiór zębów wyjdzie poza nawias.- Nauczycielka popatrzyła na mnie ze wściekłością.- No co tym razem mówiłam o matematyce.- Powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
- Do dyrektora. Natychmiast!!- krzyknęła, a ja posłusznie wyszłam z klasy i skierowałam się do gabinetu dyra...

***

- Wróciłam!!- krzyknęłam już od progu. Odpowiedziała mi głucha cisza więc mamy chyba nie było w domu. Szybko wbiegłam do swojego pokoju i zastałam w nim... moją mamę?! Co ona tu do cholery robi?!
- Możesz mi powiedzieć dlaczego wylądowałaś dzisiaj na dywaniku u dyrektora??- powiedziała głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. Skąd ona do cholery to wie...Zayn. Musiał jej wszystko powiedzieć. Ogarnęła mnie nagła wściekłość. 
- Po prostu elokwentnie powiedziałam Zaynowi żeby się odwalił- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Posłuchaj mnie- powiedziała wstając z mojego łóżka.- nie wiem dlaczego tak nienawidzisz chłopaków, ale pogódź się z tym że będą częstymi gośćmi w tym domu.- powiedziała mi zbliżając swoją twarz do mojej. Już miała wyjść gdy nagle zatrzymała się w drzwiach.- Aha i jeszcze jedno. Za tydzień wyjeżdżasz z chłopcami w trasę po europie ponieważ mnie nie będzie w domu a nie zostawię cię samej. Jak chcesz możesz wziąć ze sobą tą...Roxy.- powiedziała i wyszła. Co?! WTF?! Ona mi nie może tego zrobić?! Ja nigdzie z nimi nie pojadę!!
- Nigdzie nie jadę rozumiesz?!- krzyknęłam zatrzasnęłam drzwi. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne. Przeprowadzając się do Londynu myślałam że będzie mi się tu  żyło lepiej. Niestety wszystko jest jeszcze gorzej niż przedtem. Nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł. Ucieknę. Rodzice Jacka kupili mu prywatną kawalerkę więc chłopak powinien mnie przyjąć. Szybko spakowałam ważniejsze rzeczy i ciuchy do walizki i zadzwoniłam do Jacka. Tak jak myślałam. Zgodził się. W nocy gdy moja matka już wstała niepostrzeżenie wymknęłam się z domu...

**********************************************************
Sorka że tak długo nie pisałam, ale wiecie...szkoła. Myślę że rozdział wam sie spodoba. Pamiętajcie o komentarzach. 

Pozdro!!

poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 6

Po chwili wstałam z łóżka i uśmiechnęłam się do Roxy. Postanowiłam że nie będę się tym wszystkim przejmować.
- Miałyśmy chyba iść na zakupy??- powiedziałam i znów się zaśmiałam.
- No to ba- odpowiedziała mi Rox i oboje zaczęłyśmy się śmiać. Weszłam do swojej garderoby i wyciągnęłam z niej odpowiednie ciuchy. Już po chwili byłyśmy gotowe. Wyszłam z pokoju razem z Roxy i zamknęłam go na klucz. Weszłyśmy razem do salonu. Wszystkie spojrzenia od razu się na nas skierowały. Gdy Hazza zobaczył Rox wytrzeszczył oczy i zrzucił moja mamę ze swoich kolan. Ja nie zwracając na nikogo uwagi powiedziałam tylko:
- Idę z Roxy na zakupy. Będę...jak wrócę to będę- już po chwili byłam z blondynką na zewnątrz. Postanowiłyśmy najpierw kupić mi rower na którym mogłabym jeździć do szkoły. Po kilkudziesięciu minutach wybierania kupiłam sobie śliczne różowe cacko. A co mi tam. Zaszaleję. Potem poszłyśmy jeszcze do kilku innych sklepów i kupiłyśmy sobie jakieś ciuchy. Roxy kupiła fioletowe rurki, niebieską zwiewna sukienkę i kilka bluzek ja zaś czerwone i niebieskie rurki i kilka bluzek w tym dwie w paski. Po zakupach poszłyśmy do Jacka.
- Cześć ciulu!!- krzyknęłam gdy weszłam do jego pokoju.
- Szczera jesteś- zaśmiał się i zakaszlał.
- Rozchorowałeś się biedaczku??
- Tak mamusiu- teraz to już naprawdę nie wyrabiałam ze śmiechu. Posiedziałyśmy u Jacka jeszcze trzy godziny i postanowiłyśmy się zbierać. Gdy weszłyśmy do mojego domu chłopcy nadal w nim byli. Ni zwracałam na nich uwagi. Totalnie ich olałam. Pobiegłyśmy z Roxy zostawić nasze zakupy w pokoju i już chwilę później siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy "Szkołę uczuć". Jak ja kocham ten film. Oglądałam go już tyle razy, a i tak zawsze na nim ryczę. Po chwili dosiedli się do nas chłopcy. Harry wepchnął swoją dupę między mnie a Roxy, Zayn usiadł obok mnie, Louis usiadł na kolanach Loczka, a Niall położył nogi na kolanach mulata a głowę na moich. Jedyny Liam usiadł jak człowiek na fotelu. Już po chwili Harry wyłączył nasz film i włączył American Pie. Jak ja nienawidzę tego filmu. Zrzuciłam blondaska na podłogę i wyszłam z pokoju już po chwili Roxy poszła w moje ślady i razem wyszłyśmy na taras. Postanowiłyśmy że blondi śpi dzisiaj u mnie więc skierowałyśmy się do mojego pokoju. Roxy wyjęła ze swojej torebki piżamę i poszła pod prysznic, a ja położyłam się na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Po półgodzinie Rox wyszła z łazienki i poszłam wziąć prysznic. Czułam jak wraz z gorącą wodą cała frustracja spływa po moim ciele. Potem przebrałam się tylko w piżamę i wyszłam z łazienki z mokrymi włosami. Na moim łóżku siedziała już Roxy z laptopem i przeglądała TT. Jak się okazało follownęli nas chłopcy. Pff...w życiu nie zrobię im follow back chyba ich pogrzało.
- Głodna jestem- mruknęła Rox i popatrzyła na mnie znacząco.
- Ok. Chodźmy do kuchni- powiedziałam i uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Gdy weszłyśmy do pomieszczenia przeżyłyśmy szok. W kuchni panował totalny bałagan, a po ziemi tarzali się ulubieńcy mojej mamy.- CO TU SIĘ DZIEJE!!!- krzyknęłam. Na dźwięk mojego głosu wszyscy gwałtownie ucichli.
- Bo by ten...no...a potem...eeee- zaczął tłumaczyć ich nieskładnie Liam, ale mu przerwałam.
- Nic mnie to nie obchodzi. Macie tu posprzątać- odwróciłam się od chłopaków- Chodź zamówimy sobie pizzę- powiedziałam do Rox i wskoczyłam na kanapę w salonie. Zamówiłyśmy pizzę i postanowiłyśmy że obejrzymy "Toy story 3" bo przy bajkach disneya zawsze mamy głupawkę. Zaczęłyśmy oglądać i już po chwili przyszły też te małpy i usadowiły się obok nas. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć i stanęłam twarzą w twarz z jakimś przystojniakiem który trzymał w ręce naszą pizzę.
- Eee...cześć- powiedziałam i nieśmiało się uśmiechnęłam.
- Hej- odpowiedział uśmiechając się chłopak- Tak się zastanawiam czy taka drobna dziewczyna jak ty zje tak dużo- mówiąc to popatrzył znacząco na pudełka z pizzą, a potem uśmiechnął się do mnie przez co moję twarz oblały rumieńce.
- Mamy mały babski wieczór
- Haha to wszystko wyjaśnia- no i znów ten zniewalająco piękny uśmiech. Ja się od niego chyba uzależnię.- Jestem Josh a ty??
- Ronnie
- Miło mi cię poznać Ronnie- mówiąc to podał mi rękę którą automatycznie uścisnęłam. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze- Emm...dasz mi swój numer??- zapytał nieśmiało i potarł dłonią swój kark.
- Jasne- odpowiedziałam i szybko podyktowałam mu cyferki. Potem już tylko zapłaciłam za pizzę i pożegnałam się z chłopakiem. Gdy weszłam do salonu od razu przywitały mnie zdziwione spojrzenia wszystkich.
- No i co tak długo??- jęknęła Roxy schodząc niechętnie z kanapy.
- Chodź na górę to ci powiem- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się tajemniczo. Na twarzy dziewczyny od razu pojawił się banan. Szybko poszłyśmy do mojego pokoju, a tam jedząc pizzę wszystko jej opowiedziałam. Gdy skończyłam Roxy zaczęła piszczeć i śmiać się jak opętana.
- Uspokój się wariatko- zaśmiałam się, a blondi skarciła mnie spojrzeniem i usiadła z powrotem na łóżku. Postanowiłam wyjść i przynieść nam trochę soku. Gdy stałam już obok szafki poczułam że ktoś kładzie rękę na moim biodrze...

**************************************************************
Hahaha rozdział pisany przed wyjściem do szkoły. Muszę już spadac bo się jeszcze spóźnie. Narka!! Pamiętajcie o komentarzach.

środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 5

- Usiądziesz z Zaynem- Co?! WTF?! Ona sobie jaja robi?! Mam siedzieć z tym rozwydrzonym gwiazdorem?!Nigdy!! 
- Nie będę z nim siedzieć- powiedziałam ze spokojem i nie ruszyłam się z miejsca ani na centymetr. Wszystkie pustaki z mojej klasy popatrzyły na mnie ze zdziwieniem. Olałam je. To że one marzą o tym żeby siedzieć z Malikiem nie znaczy że ja też tego chcę.
- Nikt nie pyta cię o zdanie. Masz siedzieć z Zaynem!- nauczycielka była z lekka poirytowana. Szczerze mówiąc cieszyło mnie to że udało mi się ją w kurzyć. Ze mną się nie zadziera. Powinna była o tym wiedzieć.
- Nie- odpowiedziałam sucho. Nauczycielka zrobiła się cała czerwona.
- Jak każę ci usiąść z Zaynem to masz z nim usiąść. Jasne?!- stała nade mną i wrzeszczała. Trochę się przestraszyłam, ale nie dałam jej tego po sobie poznać.
- Dobra, dobra, nie drzyj się tak bo złość piękności szkodzi- mówiąc to wstałam, wzięłam torebkę i usiadłam obok mulata. Nauczycielka jeszcze się na mnie wydzierała, ale jej nie słuchałam. Wbiłam swój wzrok w widok poza oknem i siedziałam tak do końca lekcji. Gdy w klasie rozbrzmiał dzwonek na przerwę zerwałam się z miejsca jak oparzona.Słyszałam jeszcze że Zayn coś do mnie krzyczy, ale go zignorowałam. Szybko pobiegłam do swojej szafki. Obok niej stała już tak samo wkurzona jak ja Rox. 
- Nawet nie wyobrażasz sobie co ja przeżywam- zaczęła dziewczyna. Posłałam jej zdziwione spojrzenie- On przez całą lekcję się do mnie dowalał!!
- Za to Zayn przez całą lekcje mnie zaczepiał. Kobieto, ja bez ciebie nie wytrzymam!!
- Ja też chciałabym nadal siedzieć z tobą- mówiąc to Rox mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk. Gdy się od siebie oderwałyśmy zadzwonił dzwonek na lekcje. Wyjęłam z szafki potrzebne książki i chciałam je włożyć do torebki...ale jej nie było!! Zaczęłam jej wszędzie szukać. No i nic. Musiałą zostać w sali matematycznej. Później ją odzyskam. Wzięłam książki i skierowałam się w stronę klasy. Nagle ktoś na mnie wpadł. Wszystkie książki upadły wraz ze mną na podłogę.
- Uważaj jak chodzisz!!- krzyknęłam i podniosłam głowę żeby zobaczyć kto mnie potrącił. Tak jak myślałam. To był Malik. Chłopak chwilę przyglądał mi się zdenerwowany aż w końcu podał mi rękę żebym mogła wstać.
- Sorry...zagapiłem się i cię nie zauważyłem...a tak w ogule to mam twoją torebkę...zostawiłaś ją w klasie- mówiąc to wyciągnął w moją stronę torebkę.
- Dzięki- mruknęłam i zabrałam się za zbieranie książek z podłogi. Gdy już wszystko wylądowało w torebce mogłam iść z Rox do klasy. Oczywiście spóźniłyśmy się i dostałyśmy naganę. Reszta lekcji minęła już bez zbędnych komplikacji. Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek szybko wybiegłyśmy z Roxy ze szkoły. Postanowiłyśmy że pójdziemy do mnie. Miałyśmy zostawić tam plecaki i się przebrać. Oczywiście pożyczę Rox jakieś moje ciuchy. Przecież jesteśmy przyjaciółkami. Następnie idziemy kupić mi jakiś rower żebym nie musiała chodzić do szkoły pieszo i odwiedzimy chorego Jacka. Po jakichś 15 minutach byłyśmy już pod moim domem. Rox była chyba pod wrażeniem jego wielkości bo nagle zrobiła się jakaś cicha co jest do niej niepodobne. Gdy przekroczyłyśmy próg domu obie usłyszałyśmy donośny kobiecy śmiech dobiegający z salonu. Od razu tam pobiegłam i kogo zastałam?? One Direction. Znowu. Mam ich już powoli dosyć. A  moja matka?? Znowu siedziała na kolanach Harrego i robiła do niego słodkie oczka. Nikt z obecnych w salonie chyba nas nie zauważył bo dalej kontynuowali rozmowę...o mnie?!
- Czy zachowanie Ronnie wobec was uległo jakiejś zmianie po dzisiejszych wydarzeniach- zapytała moja matka jednocześnie bawiąc się włosami Hazzy.
- Emm...-zaczął Zayn, ale w tej chwili wparowałam zdenerwowana do pokoju. Rox weszła za mną.
- A więc to tak?! Gdy mnie nie ma w domu urządzacie tajne narady?? Mamo zrozum to w końcu. JA NIGDY NIE POLUBIĘ TYCH ROZWYDRZONYCH GWIAZDEK!!!!- krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze jak Rox mnie woła i biegnie za mną. Gdy dziewczyna znalazła się już ze mną w pokoju zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Westchnęłam głośno. Własna matka robi mi takie rzeczy. Nie no, tego to się po niej nie spodziewałam...

*******************************************************************************
Jestem totalną debilką. Najpierw przez tyle czasu nie dodaję rozdziału a  jak już w końcu coś dodam to jest to jakieś gówno. WIELKIE PRZEPRASZAM. Obiecuję już więcej was nie zawieść. pamiętajcie:
3 komy = kolejny post

Pozdro!!
Mam nadzieję że mi wybaczycie ;)

czwartek, 23 sierpnia 2012

Akcja

Jest sprawa. A mianowicie:
Chyba wszystkie z Nas wiedzą dlaczego Zayn usunął TT... :(, dlaczego chłopcy nie mogą się spotykać z Lux  i dlaczego relacje Louis'a i Harry'ego się zepsuły.
Proszę przeczytać tekst poniżej, żeby dowiedzieć się co należy zrobić, aby spróbować to naprawić...

 

TŁ :    Dobre, Directioners. Wszyscy wiemy, dlaczego Zayn usunął twittera, chłopcy nie mogą się spotykać z Baby Lux, Harry i Louis się nie dogadują, więc.
Musimy to zmienić.
30 sierpnia będziemy tweetować wszystkim chłopcom i głownemu kontu 1D na twitterze ,, I'm Sorry''
Tylko raz i nie inne słowa, tylko to.

Musimy dać im do zrozumienia, że nam naprawdę zależy.
Więc rozpowszechniajcie to wszędzie. Wymaga to powiedzieć i zrobić.
Nasz fandom wymyka się spod kontroli i trzeba to zatrzymać.

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 4

W moim salonie siedziało całe One...cośtam. Byłam na mamę wściekła. Jak mogła ich tutaj przyprowadzić. Zaczęłam szukać jej wzrokiem. O matko. Przecież ona siedzi na kolanach tego chłopaka z loczkami. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie tylko dlatego że stoję w samych majtkach, wyciągniętej koszulce i kapciach w króliczki przed piątką facetów, ale dlatego że moja matka flirtuje z jednym z nich!!
- Mamo!!-krzyknęłam tak głośno że moja rodzicielka z wrażenia spadła z kolan lokowatego.- musimy porozmawiać.- mówiąc to skierowałam się w stronę kuchni. Matka posłusznie poszła za mną.- Co to ma znaczyć?!
- Kochanie nie denerwuj się. Chciałam tylko żebyś poznała naszych nowych sąsiadów.
- OK. Przedstawisz mi ich i spadam.- mama w odpowiedzi tylko skinęła głową. Weszłyśmy z powrotem do salonu, a ja uśmiechnęłam się do nich sztucznie. Byłam z deka skrępowana. Paradowałam przecież w samych majtkach przed piątką facetów. Olać to. Mam ich wszystkich w dupie. Wcisnęłam się na kanapę pomiędzy loczkiem, a mulatem. Matka stanęła na środku salonu i zaczęła mi ich przedstawiać.
- Jak zapewne wiesz chłopcy należą do zespołu One Direction. To jest Louis, Niall, Liam, Zayn i Harry- mówiąc to wskazywała palcem na każdego chłopaka.
- Ok. Jestem Ronnie. Wcale nie znam waszego zespołu. I właśnie idę spać.- powiedziałam oschle i poszłam do swojego pokoju...

...

Wstałam rano rześka i wypoczęta. Zerknęłam za okno. Była piękna pogoda. Weszłam do garderoby i wybrałam zestaw na dzisiaj. Potem wzięłam orzeźwiający prysznic, wtarłam w ciało czekoladowy balsam, uczesałam włosy w niedbałego koczka i zrobiłam sobie lekki make-up. Gdy byłam już gotowa zeszłam do kuchni. Dziwne. Zastałam tam mamę, a ona zazwyczaj była o tej porze w pracy. Rodzicielka popatrzyła na mnie zła. Co jest??
- Veronico, musimy porozmawiać o twoim zachowaniu wobec chłopców.- jej poważny ton nie wróżył nic dobrego.
- No- mruknęłam jednocześnie jedząc płatki.
- Dlaczego jesteś dla nich taka niemiła??- mówiąc to zmarszczyła brwi- rozmawiałam wczoraj z chłopcami i podobno w szkole też nie traktujesz ich z należytym uszanowaniem.- jakim kurwa należytym uszanowaniem?! Mam w dupie te pierdolone gwiazdki. Kurwa, kurwa, kurwa. Jeszcze poskarżyli się mojej matce. Nie no to już jest przegięcie.
- Nie mam zamiaru być dla nich miła tylko dlatego że są gwiazdami!!- wykrzyczałam mojej matce prosto w twarz- A teraz wybacz śpieszę się do szkoły!- krzyknęłam na odchodne i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Otworzyłam drzwi do garażu i...zamarłam. Był pusty. Nie było w nim mojego kochanego autka. W tej chwili zauważyłam że moja matka idzie w moją stronę z tymi pajacami. Skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
- Gdzie moje auto??- spytałam.
- Nie ma. Sprzedałam je. Ostatnio nieodpowiednio się zachowujesz więc dzisiaj rano je zabrali.- odpowiedziała moja matka ze spokojem. Miałam ochotę krzyczeć i płakać. Jak ona mi mogła zrobić coś takiego. Chłopcy stali za nią i patrzyli na moją reakcję z... zadowoleniem?! Nie no tego już za wiele. Coś czuję że ja nigdy nie polubię tych rozwydrzonych gwiazdek.
- Jak mogłaś...- zaczęłam ale matka mi przerwała.
- Od dzisiaj będziesz chodzić do szkoły pieszo lub jeździć do niej z chłopcami. Wybór należy do ciebie.- a więc o to jej chodziło. Od początku chciała żebym zaprzyjaźniła się z tymi półgłówkami. Nic z tego.
- Więc idę pieszo.- powiedziałam i opuściłam naszą posesję. Nie będę z nimi jeździć w jednym aucie. O nie. Już wolę jeździć na desce lub rowerze. No właśnie. Rower. Dzisiaj pójdę z Roxy go kupić. Byłam już w połowie drogi do szkoły gdy zatrzymało się obok mnie jakieś auto. Szyby były przyciemniane więc nie wiedziałam kto to jest. Nagle z samochodu wyszedł ten...Zayn...czy jak mu tam.
- Wsiadaj podwieziemy cię
- Nie- odpowiedziałam i zaczęłam iść przed siebie.
- Ronnie...zaczekaj- chłopak podbiegł do mnie i złapał mnie za nadgarstek. Popatrzyłam na niego złowrogo.-  wsiądź do auta. Proszę.
- Nie- odpowiedziałam krótko.
- Ok. Sama tego chciałaś. - mówiąc to chłopak przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął nieść do samochodu. Wyrywałam się mu i biłam go pięściami po plecach, ale to nic nie dawało. Wepchnął mnie do auta, usiadł obok mnie i kazał Lou jechać. Nie miałam wyjścia. Musiałam z nimi jechać. Całą drogę do szkoły się do nich nie odzywałam. Gdyby wzrok mógł zabijać to teraz wszyscy w tym aucie byliby martwi. Gdy auto zatrzymało się przed szkołą wyskoczyłam z niego jak z procy. Na moje nieszczęście obok szkoły było dużo fotoreporterów i wszystko wiedzieli. Cholera. Weszłam do szkoły i skierowałam się do swojej szafki. Zastałam tam Roxy. Opowiedziałam jej o tym porannym incydencie. Nieźle się wkurzyła. Zresztą podobnie jak ja. Jacka niestety nie było w szkole. Przeziębił się po naszym wczorajszym spotkaniu. Biedaczek. Odwiedzimy go z Roxy po szkole. Nagle na korytarzu rozbrzmiał dzwonek. Matma. Jezu jak ja jej nienawidzę. Weszłyśmy z Rox do klasy i zajęłyśmy swoje miejsce. Lekcja się zaczęła, a my z Roxy zaczęłyśmy się śmiać z Nialla który akurat wpychał do buzi końcówkę swojej kanapki i wyglądał jak chomik.
- Panno Claus i panno James. Skoro jest wam tak do śmiechu to może podzielicie się z resztą klasy waszym żartem. My też się chętnie pośmiejemy.- nauczycielka była wyraźnie zdenerwowana.
- Eee...
- W takim razie nie będziecie siedzieć razem na moich lekcjach. Roxy usiądziesz z Bradem- nauczycielka wskazała na naszego klasowego przystojniaka który podkochiwał się w Rox. Ale się jej trafiło. Ciekawe z kim ja będę musiała siedzieć.- A ty Ronnie usiądziesz z...

*********************************************************************************
Hahah ale ja jestem wredna. Pomęczę was trochę :p. Dzięki za komy pod ostatnim postem. Pamiętajcie:
3 komy = kolejny rozdział

Aha dzisiaj pojawi się w zakładce Heroes nowa postać: Jack.

piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 3

- Ronnie...poczekaj- to był ten chłopak który zajął moje miejsce. Nie wiedziałam jak ma na imię i tak szczerze to mnie to nie obchodziło. Nie chciałam z nim rozmawiać więc strąciłam jego rękę z mojego ramienia.
- Spadaj- rzuciłam oschle i wyszłam z klasy. Co on sobie myśli?! Najpierw zajmuje mi ławkę, potem chce poderwać, a na końcu jak gdyby nigdy nic chce rozmawiać. O nie. Nie ze mną te numery. Przed szkołą czekała już na mnie mama. Wsiadłam do auta i pojechałam do domu. Gdy już się w nim znalazłam postanowiłam napisać do Roxy i spotkać się z nią w parku.
"Hej masz czas spotkać się w parku za jakieś pół godziny?"
Już po chwili przyszła odpowiedź.
"Właśnie jesteśmy z Jackiem w MSC. Bądź za 30 minut na pierwszej ławce w parku. xoxo"
"Ok"
Świetnie. Czyli nie będę się dzisiaj nudzić. Szybko pobiegłam do pokoju żeby się przygotować. Wzięłam prysznic i tak jak zwykle wyszłam z łazienki w samym ręczniku. No i znowu. Na sąsiednim balkonie stał chłopak i mi się przyglądał. Ale zaraz...to jest ten chłopak ze szkoły!! Spaliłam buraka i wbiegłam do garderoby. Wzięłam z niej pierwsze lepsze ciuchy i delikatnie otworzyłam drzwi. Cholera. Nadal stał na tym balkonie. Czemu muszę mieć takiego sąsiada. No ale trudno. Szybko przemknęłam przez pokój do łazienki. Ubrałam się, zrobiłam sobie delikatny make-up i poprawiłam kłosa. Teraz mogę pokazać się ludziom. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam z domu. Już po chwili byłam w parku. Z daleka widziałam śmiejących się Roxy i Jacka. Podeszłam do nich i się przywitałam. Już po chwili wydurnialiśmy się wszyscy razem. Przechodnie patrzyli na nas takim wzrokiem jakbyśmy byli uciekinierami wariatkowa, ale nam to nie przeszkadzało. Mimo że nie mieszkam tutaj długo bardzo się z nimi zaprzyjaźniłam. Ciesze się że się z nimi zaprzyjaźniłam. Nagle Jack przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął biec ze mną w stronę fontanny. Wiedziałam co chce zrobić więc zaczęłam krzyczeć i uderzać go pięściami po plecach. Chłopak jednak nie zmienił swojego postanowienia i już po chwili wylądowałam w lodowatej wodzie. Zdążyłam jeszcze pociągnąć Jacka za rękę i wpadł do wody zaraz obok mnie. Roześmiana Roxy zaczęła nam robić zdjęcia. My natomiast wygłupialiśmy się i robiliśmy głupie miny. Dobrze ze zrobiłam sobie wodoodporny makijaż. Przynajmniej mam pewność że nie wyglądam jak potwór. Po jakichś 5 minutach wyszliśmy z Jackiem z fontanny. Roxy zaczęła się z nas śmiać.
- Wiesz Roxy ty też powinnaś się trochę zmoczyć bo się od nas odróżniasz- powiedział Jack.
- Popieram - zaśmiałam się - Grupowy misiek!- krzyknęłam i przytuliłam się do Roxy. Jack po chwili zrobił to samo, a że oboje ociekaliśmy woda to Roxy też nieźle się zmoczyła. Kiedy się od niej odkleiliśmy popatrzyła na nas wściekła.
- No to teraz wam się dostanie!- krzyknęła i zaczęła nas gonić po całym parku. Przez śmiech nie miałam nawet siły biec. Po chwili poczułam że na kogoś wpadam. Odwróciłam się i zamarłam. Stał tam ten mulat i się do mnie uśmiechał. Nieopodal stali jego koledzy i zwijali się ze śmiechu.
- Eeee...mógłbyś mnie puścić??- zapytałam bo chłopak nadal trzymał ręce na mojej talii.
- Jasne- mówiąc to zabrał ręce.
- Ja muszę już spadać- powiedziałam i jak najszybciej się oddaliłam. Nie wiem dlaczego ale nie darzyłam go zbytnio sympatią. Podeszłam do Roxy i Jacka, pożegnałam się z nimi i poszłam do domu. Całkowicie straciłam ochotę na jakąkolwiek dobrą zabawę. Gdy przyszłam do domu mamy na szczęście nie było. Odetchnęłam z ulgą bo przynajmniej nie dostanie mi się za mokre ciuchy. Poszłam do swojego pokoju i od razu przebrałam się w piżamę. Potem usiadłam z laptopem na łóżku i zaczęłam przeglądać TT i Facebooka. Nagle natknęłam się na moje zdjęcia z fontanny. Jakiś paparazzi musiał je zrobić. No cóż. Mówi się trudno. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi wejściowych. Pewnie mama wróciła.
- Kochanie!!- mama zaczęła mnie wołać.- Możesz przyjść tu na chwilę??
- Już idę mamo!- krzyknęłam i wyszłam z pokoju tak jak stałam czyli w wyciągniętej szarej koszulce, majtkach i kapciach z króliczkami. Gdy zeszłam do salonu przeżyłam szok...

********************************************************************************
No i jest 3. Weeeeeee. Możecie się cieszyć. Ten rozdział dedykuję Robci i Oli (żelkowi). Zmieniam trochę zasadę. Od teraz:
3 komentarze = kolejna notka

Pozdro!

czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 2

Kątem oka zauważyłam że chłopcy rozdają autografy. Zresztą wokoło mojej mamy też zebrał się niemały tłum fanów. Ja natomiast odebrałam bagaże i usiadłam na ławce nieopodal miejsce w którym moja rodzicielka rozdawała autografy. No to sobie poczekam. Postanowiłam wejść na Twittera. Wyjęłam z torby mojego tableta i zalogowałam się na portalu.

"Pomocy! Nudzę się na lotnisku!
@StellClaus pośpiesz się!"

Dodałam nowy wpis, wylogowałam się i schowałam tableta z powrotem do torby. Moja matka nadal robiła sobie fotki z fanami i rozdawała autografy. Ale nudy. W końcu po jakichś 30 minutach mama przeprosiła fanów i poszła razem ze mną do limuzyny. Już po chwili byłyśmy w naszym nowym domu. WOW. Był wieli. Jeszcze większy od poprzedniego. Z tyłu znajdował się ogromny basen i boisko do gry w siatkówkę. Już kocham ten dom. Gdy do niego weszłam moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Dom był urządzony nowocześnie i gustownie. Nic dziwnego w końcu moja matka korzystała z usług najlepszego projektanta wnętrz w całym Los Angeles. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i przeżyłam kolejny szok. Był idealny. Taki dziewczęcy a zarazem miał pazur. Miałam jeszcze wielką garderobę i własną łazienkę. Super. Kocham ten dom. Tak. Wiem że się powtarzam, ale na prawdę kocham ten dom. Miałam tez mały balkonik. Hm...chyba nie będę miała zbyt wiele prywatności bo ktoś z drugiej willi miał taki sam balkon naprzeciwko mojego. Były one od siebie oddalone max 1,5 m. Trudno się mówi. Wyjęłam z łazienki jakieś ciuchy i poszłam się odświeżyć. Gdy z niej wyszłam usiadłam jeszcze przed toaletką i zrobiłam sobie lekki make-up. Idealnie. Teraz mogę pozwiedzać okolicę. Przed wyjściem krzyknęłam jeszcze krótkie "Wychodzę" i poszłam pozwiedzać świat. No dobra. Może nie od razu świat. Do domu wróciłam dopiero po jakichś trzech godzinach. W tym czasie pozwiedzałam trochę, byłam obejrzeć moją nową szkołę i dowiedziałam się że mieszkańcy sąsiedniej willi wyjechali. Świetnie. Czyli jednak będę miała trochę prywatności. Ale na jak długo?? Tego niestety nie wiem. Zmęczona walnęłam się na łóżko. Poleżałam tak może pół godziny aż w końcu wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Na szczęście nie muszę jutro wcześnie wstawać bo do szkoły idę dopiero od przyszłego tygodnia. Gdy po raz kolejny wylądowałam na moim mięciutkim łóżku od razu odpłynęłam w objęcia Morfeusza...

  3 dni później

Wstałam rano STRASZNIE niewyspana. Wczoraj do willi naprzeciwko wrócili jej mieszkańcy i urządzili sobie z tej okazji imprezkę tak głośną że przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Coś czuję że się z nimi nie zaprzyjaźnię. Spojrzałam za okno i się skrzywiłam. Padało. Znowu. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. O tak. Gorący prysznic to, to czego teraz potrzebuję. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku. To był błąd. Dlaczego?? Bo na balkonie po drugiej stronie stał jakiś chłopak i palił papierosa. Spaliłam buraka i szybko weszłam do garderoby. Ale wstyd. Szybko wzięłam jakieś cieplejsze ciuchy i w trybie natychmiastowym poszłam do łazienki się ubrać. Aha, zapomniałam wspomnieć. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole. Ciekawe jak tam będzie. Zarzuciłam torbę z książkami na ramię i zeszłam po schodach do kuchni. Na stole stał talerz naleśników (zrobionych przez naszą kucharkę), a obok niego leżała mała złożona karteczka.

Kochanie, wybacz że nie odwiozę cię do szkoły,
ale mam coś do załatwienia. Pojedziesz swoim samochodem. 
Kluczyki na stoliku nocnym obok mojego łóżka. Całuski.
Mama

Cała ona. Zawsze gdy jej potrzebuję ma coś ważnego do załatwienia. Ale wbrew pozorom i tak jest całkiem fajną matką. Zjadłam naleśniki i poszłam do pokoju mamy po kluczyki. Zabrałam je i poszłam do garażu popatrzyć jakie to cacuszko znów kupiła mi mama. WOW. Oczy o mało nie wyskoczyły mi z orbit jak zobaczyłam to porsche. Muszę podziękować mamie. Ale przed tym muszę pojechać do szkoły. Lekcje zaczynały się o 8:00, a była 7:40. Zdążę. Wsiadłam do auta wyjechałam z posesji i zamknęłam bramę pilotem. Gdy zajechałam pod szkołę wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Nie przeszkadzało mi to. Już się przyzwyczaiłam. Mając taką matkę trzeba być na to przygotowanym. Zabrałam torebkę z auta i skierowałam się do wejścia. Od razu poszłam do sekretariatu. Dostałam tak plan lekcji i kluczyk do szafki. Sekretarka nie kwapiła się do dalszej pomocy więc opuściłam sekretariat i spojrzałam na kluczyk od szafki. Nr. 676. No pięknie. Tutaj jest z 1000 szafek. Jak ja znajdę ta swoją. Nagle poczułam przejmujący ból głowy i upadłam. Po chwili podbiegł do mnie jakiś chłopak. Okazało się że dostałam w głowę piłką do kosza.
- Przepraszam, ja chciałem podać piłkę koledze...i tak jakoś wyszło...- chłopak podniósł mnie i zaczął mi się przyglądać- Nic ci nie jest??- był widocznie zatroskany.
- Jest OK- uśmiechnęłam się do niego- Jestem Ronnie
- Jack- powiedział i w końcu się uśmiechnął- Jesteś tutaj nowa??
- Tak
- Wiesz...zapamiętałbym cię...- nagle chłopaka zaczęli wołać koledzy. Chciał już iść, ale go zatrzymałam.
- Em...Jack mógłbyś mi pomóc znaleźć szafkę i trafić do klasy??- zapytałam i posłałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Pewnie- powiedział do mnie, a następnie zwrócił się do kumpli- Spotkamy się w klasie!- Już po chwili mogłam wyładować wszystkie swoje książki do szafki. Okazało się że Jack chodzi ze mną do klasy. Pierwsza była biologia z panią Morgan więc razem z chłopakiem poszłam do klasy. Było tylko jedno wolne miejsce obok jakiejś blondynki. Zajęłam je bez wahania. Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała. Coś czuję że to będzie długi rok. Dziewczyny z całej mojej klasy zawzięcie o czymś dyskutowały. Postanowiłam zapytać swoją "sąsiadkę" o co chodzi.
- Hej możesz mi powiedzieć o co im wszystkim chodzi??- zapytałam. 
- Podniecają się tym że do naszego liceum będzie chodzić 4/5 One Direction- odpowiedziała.
- One...co??- gdy to powiedziałam na twarzy dziewczyny pojawił się piękny uśmiech.
- Czyli nie jesteś ich fanką?? Bo szczerze mówiąc mam ich dość
- Ale ja nie wiem o czym ty mówisz- powiedziałam. Mówiłam prawdę. Nie wiedziałam co to jest to One...cośtam.
- To taki boysband 
- Aha- pokiwałam głową.
- A tak na marginesie to jestem Roxy
- Ronnie - musiałyśmy przerwać swoją rozmowę bo do klasy weszła nauczycielka. Już baby nie lubię. Czepia się wszystkiego i próbuje się do mnie przymilać żeby wydębić autograf mojej mamy. Po moim trupie. Gdy lekcja się skończyła wyszłam razem z Roxy z klasy. Okazało się że dziewczyna ma szafkę zaraz obok mnie. Może ten rok nie będzie jednak taki zły...

Następnego ranka

Wstałam rano wypoczęta. Tym razem nikt nie urządzał  żadnej imprezy. Wyjrzałam przez okno. Słońce. Nareszcie. Wzięłam z garderoby potrzebne ubrania i poszłam do łazienki. Gdy byłam już ubrana i umyta uczesałam swoje włosy w kłosa i delikatnie się pomalowałam. Dzisiaj jechałam do szkoły z mamą. Po zjedzeniu śniadania wsiadłam z mamą do auta i pojechałyśmy do szkoły. A tam co?? Fotoreporterzy. Otoczyli auto tak że mama nie mogła ruszyć. Ja ledwo się z niego wydostałam. Jak szłam do szkoły kilku paparazzich szło za mną i robiło mi zdjęcia. Kiedy znalazłam się w szkole odetchnęłam z ulgą. Gdy podeszłam do swojej szafki poczułam czyjeś dłonie na moich oczach.
- Roxy??- zapytałam niepewnie, ale tajemnicze dłonie nadal były na moich oczach.- Jack??- ponowiłam pytanie i tym razem podziałało. Odwróciłam się do tyłu. Stał tak Jack z Roxy.- Hej - przytuliłam się z każdym na przywitanie. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i weszliśmy do klasy. Wokoło ławki mojej i Roxy stały wszystkie dziewczyny z naszej klasy. Posłałam przyjaciółce pytające spojrzenie na co ona tylko wzruszyła bezradnie ramionami. Zaczęłyśmy się przepychać żeby dostać się do naszej ławki. Gdy już się do niej dopchałyśmy stanęłyśmy jak wryte. Nasze miejsca były zajęte przez jakichś dwóch chłopaków którzy flirtowali z wszystkimi dziewczynami po trochę. Wściekłam się. skrzyżowałam ręce na wysokości piersi o odchrząknęłam.
- Ekhem...- chłopak z czarnymi włosami podniósł głowę i na mnie popatrzył.
- Cześć piękna- powiedział uwodzicielsko. Nie no tego już za wiele. Jeszcze próbuje mnie uwieść.
- Zajęliście nasze miejsce- powiedziałam oschle czym chłopak był widocznie zdziwiony.
- Nie ma potrzeby się kłócić. Roxy, Ronnie siądziecie w pierwszej ławce- powiedziała nauczycielka która akurat weszła do klasy.
- Ale...- zaczęła Roxy ale ta jej przerwała.
- Żadnego ale. Siadacie w pierwszej ławce. Bez dyskusji.- świetnie, no po prostu świetnie. Czujecie ironię??Jakieś pieprzone gwiazdki przychodzą do naszej klasy i zatruwają mi życie. Nie no po prostu idealnie. Przez całą lekcję ja i Roxy ku niezadowoleniu nauczycielki nie zwracałyśmy na nią uwagi. Gdy lekcja się skończyła chciałam wyjść z klasy, ale ktoś mnie zatrzymał...

********************************************************************************
Ta dam!! Jest 2 rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba. Dzięki za komy pod ostatnim postem. Pamiętajcie:

2 komentarze = kolejny rozdział

Pozdro!!

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 1

- Kochanie! Pośpiesz się! Zaraz wyjeżdżamy!-  mama woła mnie już od pół godziny. Ona mnie kiedyś wykończy. Przecież mamy jeszcze dużo czasu.
- Jeszcze chwila mamo!- mówiąc to usiadłam na ostatniej walizce i ją dopięłam. Rozejrzałam się po swoim pokoju. Pustka. Totalna pustka. Będę za nim tęsknić. Przecież mieszkałam w nim od urodzenia. Wzięłam dwie walizki. Reszta bagaży i pudeł z moimi i mamy rzeczami przyleci do Londynu prywatnym odrzutowcem mojej matki. Jak powiedziała "nasze rzeczy musza być pod specjalną ochroną". Popieram. Ja i matka lecimy normalnym samolotem. Będzie o tyle dobrze że jedziemy pierwszą klasą. Zarzuciłam torebkę na ramię i zeszłam z walizkami po schodach. Mama już na mnie czekała.
- Nareszcie jesteś! Za pół godziny powinnyśmy być na lotnisku- dorzuciła jeszcze i wyszła. Ja natomiast oddałam moje bagaże szoferowi i poszłam za nim do limuzyny. Nieźle co?? Szofer, limuzyna...jednym słowem luksus. Jeszcze raz spojrzałam na mój dawny dom i wyszeptałam nieme "żegnaj". Chwilę później byłyśmy już na lotnisku. Odprawa też odbyła się bez komplikacji więc już po 40 minutach siedziałam na wygodnym fotelu w samolocie. Wyjęłam z torebki "Jesienną miłość". Mówiłam już że kocham tą książkę??. Nie?! No to mówię to teraz: KOCHAM TĄ KSIĄŻKĘ. Po jakichś pięciu minutach poczułam że ktoś siada na fotelu obok mnie. Nie ciekawiło mnie kto to jest. Czytałam tak aż w końcu odpłynęłam...

       ...

Obudził mnie czyjś śmiech. Wstałam i zorientowałam się że cały czas spałam oparta o ramię chłopaka siedzącego obok mnie.
- Ja...przepraszam, zasnęłam i...-nie dokończyłam się tłumaczyć bo mi przerwał.
- Nic się nie stało.
- Ale...
- Naprawdę nie masz za co mnie przepraszać.- dopiero teraz zauważyłam ze miał na głowie kaptur i ciemne okulary na nosie. Dziwne. Hm...nie będę sobie tym zaprzątać głowy. Sięgnęłam po książkę która spadła mi na podłogę i wsadziłam ją do torebki. Przez cały czas czułam na sobie wzrok tajemniczego chłopaka. przeszkadzało mi to jak cholera bo jeszcze nigdy nikt, a zwłaszcza chłopak nie patrzył na mnie z takim zainteresowaniem. Zauważyłam że przed nami siedziało jeszcze czterech innych chłopaków, chyba byli przyjaciółmi tego bo cały czas śmiali się i z nim żartowali. Nagle usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki Demi Lovato "Unbroken". Dzwonił mój telefon. Hm...numer nieznany. Ciekawe kto to??Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Halo?
- Cześć Ronnie...- usłyszałam tak dobrze znany mi głos i łzy momentalnie zapełniły moje oczy.
- Czego chcesz Carlos??- próbowałam zgrywać twardą ale niezbyt mi to wychodziło. On. Ten sam chłopak który mnie zdradził i zerwał z mną przez SMS teraz dzwoni i udaje że tamte zdarzenia nigdy nie miały miejsca.
- Ronnie posłuchaj...- zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie to ty posłuchaj! Zdradziłeś mnie zaledwie po miesiącu chodzenia i na dodatek zerwałeś ze mną przez SMS! A teraz po dwóch latach kiedy całkowicie o tobie zapomniałam dzwonisz i chcesz porozmawiać?! Żal mi cię! Żegnaj Carlos! Aha i jeszcze jedno! Nie dzwoń więcej! Nie chcę cię znać!- wykrzyczałam do telefonu, rozłączyłam się i automatycznie rozryczałam. Cholera. Całkiem zapomniałam o tych chłopakach siedzących wokoło mnie. Pewnie wszystko słyszeli. Ale siara. Nagle poczułam ze ktoś mnie przytula.
- Cii...nie płacz, proszę cię nie płacz- to był ten chłopak. Nie wiem dlaczego to zrobił. Z litości?? Ale to w tym momencie nie było ważne. Ważne że miałam przy sobie kogoś kto mnie przytuli i pocieszy. Gdy mnie przytulił poczułam się lepiej, ale nie przestałam płakać. Wtuliłam się w niego i zaczęłam moczyć mu koszulkę. Uspokoiłam się dopiero po jakichś 10 minutach.
- Przepraszam...zmoczyłam ci koszulkę- powiedziałam i popatrzyłam na niego. Tym razem nie miał ani okularów ani kaptura. Był przystojny. Nawet bardzo przystojny. Miał jasno-brązowe loki i szare oczy. Zupełnie jak ja... W momencie kiedy go przeprosiłam zaśmiał się, ukazując rząd idealnych, białych zębów.
- To dziwne- powiedział, a ja popatrzyłam na niego ze zdziwieniem- odkąd się poznaliśmy ty ciągle mnie przepraszasz.- Tym razem to ja się zaśmiałam. Miał rację. Najpierw przepraszałam go za to że zasnęłam na jego ramieniu, a teraz za to że zmoczyłam mu koszulkę. Wytarłam oczy z łez i zerknęłam do lusterka które wyciągnęłam z torebki. Na szczęście nie robiłam sobie makijażu więc oprócz opuchniętych, czerwonych oczu wszystko było OK. Tragedii nie było, ale też nie wyglądałam najlepiej. Nagle przypomniałam sobie ze nawet nie przedstawiłam się nowo poznanemu koledze.
- Jestem Veronica, ale wszyscy mówią na mnie Ronnie- powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego stronę.
- Jay- odpowiedział, uścisnął moją dłoń  posłał mi ten jego zabójczo piękny uśmiech- A te uśmiechnięte małpiszony przed nami to: Nathan, Siva, Tom i Max- mówiąc to wskazywał każdego chłopaka po kolei. Uśmiechnęłam sie do nich i pomachałam.
-Hej!
- Heeeej!!- krzyknęli równo. Jejku. Oni to ćwiczą?? Jeszcze raz się do nich uśmiechnęłam. Potem rozmawiałam z nimi do końca podróży. Fajni są. Dowiedziałam się też że tworzą jakiś populary zespół. The Wanted...czy jakoś tak. Nie znałam go. Nigdy nie interesowałam się gwiazdorami. Wystarczy że miałam matkę aktorkę. To nie był mój świat. Ale chcąc nie chcąc do niego należałam. Gdy inne dziewczyny kupowały kolorowe czasopisma i wzdychały do sławnych aktorów lub wokalistów ja chodziła na lekcje tańca lub śpiewu. Moim zdaniem to wszystko się opłaciło. Mam ładny głos i całkiem nieźle tańczę.
- Proszę zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania- naszą rozmowę przerwał głos pilota wydobywający się z głośników. To już tutaj. Witaj Londyn. Witaj nowy mam nadzieję że lepszy świecie.
- Em...Ronnie dasz mi swój numer??- Jay popatrzył na mnie z nadzieją.
- Jasne- odpowiedziałam i szybko podyktowałam mu cyferki, a on zadowolony zapisał je w telefonie. Przed wyjściem z samolotu dałam jeszcze każdemu z chłopaków buziaka w policzek. Potem razem z mamą wyszłam z samolotu. Oślepiły mnie blaski fleszy. Fotoreporterzy...oni nigdy nie dadzą spokoju...

*********************************************************************************
No i jest 1 rozdział. Dzięki za wszystkie odwiedziny, komentarze i obserwatorów. Jesteście wielcy!! Ten rozdział dedykuję Robci.
Pamiętajcie:
2 komentarze = kolejna notka

Pozdro!!

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Prolog

         Niska, chuda szatynka z szarymi oczami. Tak. To ja. Veronica Amanda Claus, w skrócie: Ronnie. Zwykła nastolatka z Los Angeles, a dokładniej z Beverly Hills. No, może nie taka zwykła. Jestem córką sławnej aktorki Stelli Claus. Mój ojciec George zginał trzy lata temu w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu jestem cicha i zamknięta w sobie. Zresztą mama też nie może się z tym pogodzić. Niby miała od tamtego czasu wielu facetów, ale żaden z jej związków nie przetrwał dwóch miesięcy. Mimo to próbujemy sobie z tym poradzić. Mi jest z tym chyba najciężej. Byłam z ojcem bardzo związana emocjonalnie. Zawsze gdy mama wyjeżdżała zostawałam z nim. To on oglądał moje pierwsze kroki, on uczył mnie grać na gitarze i on nauczył mnie trudnej sztuki gotowania. Pod wieloma względami zastępował mi matkę. Stella bywała w domu przez jakieś 4 miesiące w roku. To mało. Nawet bardzo mało. Jest jeszcze jedna rzecz która mi o nim przypomina. Ja sama. Jestem do niego bardzo podobna. Te same szare oczy, uśmiech, zgrabny nos i malinowe usta. Zawsze gdy spojrzę w lustro mam wrażenie że widzę tak JEGO. Odkąd go zabrakło bardzo często zostaję w domu sama. Mama często bywa na planach filmowych, a ja jestem już "dużą dziewczynką" więc siedzę sama w naszej willi.
          Jeśli chodzi o przyjaciółkę: nie mam jej. Każdy uważa mnie za pusta, bogatą lalę tylko dlatego że mam firmowe ciuchy i sławną matkę. Nie jestem taka, ale niestety nikomu tego nie udowodnię bo nikt nie chce mnie bliżej poznać.
     Chłopak?? Też go nie posiadam. Powiedzmy sobie szczerze: urodą nie grzeszę. Miałam kiedyś chłopaka...Carlosa. Zdradził mnie. Byłam wtedy naiwną piętnastolatką, a on miał osiemnaście lat. Wiedziałam że to prędzej czy później się tak skończy, ale nie wiedziałam że tak szybko.Było to miesiąc po tym jak poprosił mnie o chodzenie. Nakryłam ich na imprezie urodzinowej Carlosa. Od tamtej pory mam problemy z nawiązywaniem znajomości z przedstawicielami płci przeciwnej.
          To chyba tyle. Nieciekawie co?? Ale tak jest gdy jest się dzieckiem sławnej osoby. Kolejny minus to absolutny brak prywatności. Gdzie się z matką nie pojawię tak są paparazzi. Zresztą jak gdzieś wyjdę bez matki to też są. Koszmar. Z początku matka próbowała mnie przed tym chronić, ale później to olała. Czasami chciałabym być zwykłą nastolatką z normalną matką. Marzenia. Mojego życia już nie da się zmienić.
         Spytacie dlaczego snuję te refleksje?? Po prostu przypominam sobie co się stało w moim życiu przez te cholerne 17 lat. Dlaczego? Bo wyjeżdżam. Wyjeżdżam i opuszczam swoje ukochane Los Angeles. Przeprowadzam się z matką do Londynu, a dokładniej do willi którą tam kupiła. Zacznę tam nowe i mam nadzieję że lepsze życie...

*********************************************************************************
Ta dam! Prolog!! Mam nadzieję że moje nowe opowiadanie przypadnie wam do gustu. Hah zacznę od małej liczby komentarzy:
2 komentarze = kolejny rozdział

Co wy na to??
Myślę że dacie radę!!

Pozdro!!