Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 2

Kątem oka zauważyłam że chłopcy rozdają autografy. Zresztą wokoło mojej mamy też zebrał się niemały tłum fanów. Ja natomiast odebrałam bagaże i usiadłam na ławce nieopodal miejsce w którym moja rodzicielka rozdawała autografy. No to sobie poczekam. Postanowiłam wejść na Twittera. Wyjęłam z torby mojego tableta i zalogowałam się na portalu.

"Pomocy! Nudzę się na lotnisku!
@StellClaus pośpiesz się!"

Dodałam nowy wpis, wylogowałam się i schowałam tableta z powrotem do torby. Moja matka nadal robiła sobie fotki z fanami i rozdawała autografy. Ale nudy. W końcu po jakichś 30 minutach mama przeprosiła fanów i poszła razem ze mną do limuzyny. Już po chwili byłyśmy w naszym nowym domu. WOW. Był wieli. Jeszcze większy od poprzedniego. Z tyłu znajdował się ogromny basen i boisko do gry w siatkówkę. Już kocham ten dom. Gdy do niego weszłam moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Dom był urządzony nowocześnie i gustownie. Nic dziwnego w końcu moja matka korzystała z usług najlepszego projektanta wnętrz w całym Los Angeles. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i przeżyłam kolejny szok. Był idealny. Taki dziewczęcy a zarazem miał pazur. Miałam jeszcze wielką garderobę i własną łazienkę. Super. Kocham ten dom. Tak. Wiem że się powtarzam, ale na prawdę kocham ten dom. Miałam tez mały balkonik. Hm...chyba nie będę miała zbyt wiele prywatności bo ktoś z drugiej willi miał taki sam balkon naprzeciwko mojego. Były one od siebie oddalone max 1,5 m. Trudno się mówi. Wyjęłam z łazienki jakieś ciuchy i poszłam się odświeżyć. Gdy z niej wyszłam usiadłam jeszcze przed toaletką i zrobiłam sobie lekki make-up. Idealnie. Teraz mogę pozwiedzać okolicę. Przed wyjściem krzyknęłam jeszcze krótkie "Wychodzę" i poszłam pozwiedzać świat. No dobra. Może nie od razu świat. Do domu wróciłam dopiero po jakichś trzech godzinach. W tym czasie pozwiedzałam trochę, byłam obejrzeć moją nową szkołę i dowiedziałam się że mieszkańcy sąsiedniej willi wyjechali. Świetnie. Czyli jednak będę miała trochę prywatności. Ale na jak długo?? Tego niestety nie wiem. Zmęczona walnęłam się na łóżko. Poleżałam tak może pół godziny aż w końcu wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Na szczęście nie muszę jutro wcześnie wstawać bo do szkoły idę dopiero od przyszłego tygodnia. Gdy po raz kolejny wylądowałam na moim mięciutkim łóżku od razu odpłynęłam w objęcia Morfeusza...

  3 dni później

Wstałam rano STRASZNIE niewyspana. Wczoraj do willi naprzeciwko wrócili jej mieszkańcy i urządzili sobie z tej okazji imprezkę tak głośną że przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Coś czuję że się z nimi nie zaprzyjaźnię. Spojrzałam za okno i się skrzywiłam. Padało. Znowu. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. O tak. Gorący prysznic to, to czego teraz potrzebuję. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku. To był błąd. Dlaczego?? Bo na balkonie po drugiej stronie stał jakiś chłopak i palił papierosa. Spaliłam buraka i szybko weszłam do garderoby. Ale wstyd. Szybko wzięłam jakieś cieplejsze ciuchy i w trybie natychmiastowym poszłam do łazienki się ubrać. Aha, zapomniałam wspomnieć. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole. Ciekawe jak tam będzie. Zarzuciłam torbę z książkami na ramię i zeszłam po schodach do kuchni. Na stole stał talerz naleśników (zrobionych przez naszą kucharkę), a obok niego leżała mała złożona karteczka.

Kochanie, wybacz że nie odwiozę cię do szkoły,
ale mam coś do załatwienia. Pojedziesz swoim samochodem. 
Kluczyki na stoliku nocnym obok mojego łóżka. Całuski.
Mama

Cała ona. Zawsze gdy jej potrzebuję ma coś ważnego do załatwienia. Ale wbrew pozorom i tak jest całkiem fajną matką. Zjadłam naleśniki i poszłam do pokoju mamy po kluczyki. Zabrałam je i poszłam do garażu popatrzyć jakie to cacuszko znów kupiła mi mama. WOW. Oczy o mało nie wyskoczyły mi z orbit jak zobaczyłam to porsche. Muszę podziękować mamie. Ale przed tym muszę pojechać do szkoły. Lekcje zaczynały się o 8:00, a była 7:40. Zdążę. Wsiadłam do auta wyjechałam z posesji i zamknęłam bramę pilotem. Gdy zajechałam pod szkołę wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Nie przeszkadzało mi to. Już się przyzwyczaiłam. Mając taką matkę trzeba być na to przygotowanym. Zabrałam torebkę z auta i skierowałam się do wejścia. Od razu poszłam do sekretariatu. Dostałam tak plan lekcji i kluczyk do szafki. Sekretarka nie kwapiła się do dalszej pomocy więc opuściłam sekretariat i spojrzałam na kluczyk od szafki. Nr. 676. No pięknie. Tutaj jest z 1000 szafek. Jak ja znajdę ta swoją. Nagle poczułam przejmujący ból głowy i upadłam. Po chwili podbiegł do mnie jakiś chłopak. Okazało się że dostałam w głowę piłką do kosza.
- Przepraszam, ja chciałem podać piłkę koledze...i tak jakoś wyszło...- chłopak podniósł mnie i zaczął mi się przyglądać- Nic ci nie jest??- był widocznie zatroskany.
- Jest OK- uśmiechnęłam się do niego- Jestem Ronnie
- Jack- powiedział i w końcu się uśmiechnął- Jesteś tutaj nowa??
- Tak
- Wiesz...zapamiętałbym cię...- nagle chłopaka zaczęli wołać koledzy. Chciał już iść, ale go zatrzymałam.
- Em...Jack mógłbyś mi pomóc znaleźć szafkę i trafić do klasy??- zapytałam i posłałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Pewnie- powiedział do mnie, a następnie zwrócił się do kumpli- Spotkamy się w klasie!- Już po chwili mogłam wyładować wszystkie swoje książki do szafki. Okazało się że Jack chodzi ze mną do klasy. Pierwsza była biologia z panią Morgan więc razem z chłopakiem poszłam do klasy. Było tylko jedno wolne miejsce obok jakiejś blondynki. Zajęłam je bez wahania. Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała. Coś czuję że to będzie długi rok. Dziewczyny z całej mojej klasy zawzięcie o czymś dyskutowały. Postanowiłam zapytać swoją "sąsiadkę" o co chodzi.
- Hej możesz mi powiedzieć o co im wszystkim chodzi??- zapytałam. 
- Podniecają się tym że do naszego liceum będzie chodzić 4/5 One Direction- odpowiedziała.
- One...co??- gdy to powiedziałam na twarzy dziewczyny pojawił się piękny uśmiech.
- Czyli nie jesteś ich fanką?? Bo szczerze mówiąc mam ich dość
- Ale ja nie wiem o czym ty mówisz- powiedziałam. Mówiłam prawdę. Nie wiedziałam co to jest to One...cośtam.
- To taki boysband 
- Aha- pokiwałam głową.
- A tak na marginesie to jestem Roxy
- Ronnie - musiałyśmy przerwać swoją rozmowę bo do klasy weszła nauczycielka. Już baby nie lubię. Czepia się wszystkiego i próbuje się do mnie przymilać żeby wydębić autograf mojej mamy. Po moim trupie. Gdy lekcja się skończyła wyszłam razem z Roxy z klasy. Okazało się że dziewczyna ma szafkę zaraz obok mnie. Może ten rok nie będzie jednak taki zły...

Następnego ranka

Wstałam rano wypoczęta. Tym razem nikt nie urządzał  żadnej imprezy. Wyjrzałam przez okno. Słońce. Nareszcie. Wzięłam z garderoby potrzebne ubrania i poszłam do łazienki. Gdy byłam już ubrana i umyta uczesałam swoje włosy w kłosa i delikatnie się pomalowałam. Dzisiaj jechałam do szkoły z mamą. Po zjedzeniu śniadania wsiadłam z mamą do auta i pojechałyśmy do szkoły. A tam co?? Fotoreporterzy. Otoczyli auto tak że mama nie mogła ruszyć. Ja ledwo się z niego wydostałam. Jak szłam do szkoły kilku paparazzich szło za mną i robiło mi zdjęcia. Kiedy znalazłam się w szkole odetchnęłam z ulgą. Gdy podeszłam do swojej szafki poczułam czyjeś dłonie na moich oczach.
- Roxy??- zapytałam niepewnie, ale tajemnicze dłonie nadal były na moich oczach.- Jack??- ponowiłam pytanie i tym razem podziałało. Odwróciłam się do tyłu. Stał tak Jack z Roxy.- Hej - przytuliłam się z każdym na przywitanie. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i weszliśmy do klasy. Wokoło ławki mojej i Roxy stały wszystkie dziewczyny z naszej klasy. Posłałam przyjaciółce pytające spojrzenie na co ona tylko wzruszyła bezradnie ramionami. Zaczęłyśmy się przepychać żeby dostać się do naszej ławki. Gdy już się do niej dopchałyśmy stanęłyśmy jak wryte. Nasze miejsca były zajęte przez jakichś dwóch chłopaków którzy flirtowali z wszystkimi dziewczynami po trochę. Wściekłam się. skrzyżowałam ręce na wysokości piersi o odchrząknęłam.
- Ekhem...- chłopak z czarnymi włosami podniósł głowę i na mnie popatrzył.
- Cześć piękna- powiedział uwodzicielsko. Nie no tego już za wiele. Jeszcze próbuje mnie uwieść.
- Zajęliście nasze miejsce- powiedziałam oschle czym chłopak był widocznie zdziwiony.
- Nie ma potrzeby się kłócić. Roxy, Ronnie siądziecie w pierwszej ławce- powiedziała nauczycielka która akurat weszła do klasy.
- Ale...- zaczęła Roxy ale ta jej przerwała.
- Żadnego ale. Siadacie w pierwszej ławce. Bez dyskusji.- świetnie, no po prostu świetnie. Czujecie ironię??Jakieś pieprzone gwiazdki przychodzą do naszej klasy i zatruwają mi życie. Nie no po prostu idealnie. Przez całą lekcję ja i Roxy ku niezadowoleniu nauczycielki nie zwracałyśmy na nią uwagi. Gdy lekcja się skończyła chciałam wyjść z klasy, ale ktoś mnie zatrzymał...

********************************************************************************
Ta dam!! Jest 2 rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba. Dzięki za komy pod ostatnim postem. Pamiętajcie:

2 komentarze = kolejny rozdział

Pozdro!!

3 komentarze:

  1. Woow. ! Świetny jest.! Nwm jak Ty to robisz że prowadzisz 3 blogi i wszystkie są świetne.!
    Teach me how to do it.! :D
    Czekam na nn.!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow Jestem pod wrażeniem. Rozdział tak jak poprzedni rewelacyjny. Zazdroszcze ci że radzisz sobie z 3 blogami. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. genialne ! <3
    właśnie . jak ty wyrabiasz się z tymi wszystkimi blogami ? ;D

    OdpowiedzUsuń