Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 8

Zapukałam cicho w drzwi. Jack miał na mnie czekać. Już po chwili usłyszałam szuranie kapci i drzwi zostały otworzone.
- Hej Ronnie... czekałem na ciebie. Wejdź- mówiąc to chłopak wziął ode mnie mój bagaż. Bez słowa weszłam do pomieszczenia. Od najmłodszych lat byłam przyzwyczajona do luksusów więc to skromnie wyposażone małe mieszkanko trochę mnie zawiodło. No ale w końcu mam gdzie mieszkać no nie?? Weszłam do małej, ale za to przytulnej kuchni i usiadłam z Jackiem przy stole.
- Jack... strasznie ci dziękuję że pozwalasz mi tu mieszkać przez jakiś czas. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.- mruknęłam biorąc od chłopaka kubek z herbatą.
- Nie ma sprawy Ronnie... przyjaciele powinni sobie pomagać- powiedział i posłał mi ciepły uśmiech. Chwilę później wiedziałam już co i jak. Jack miał jedną wolną sypialnię więc pozwolił mi tu tymczasowo mieszkać. W sumie mieszkanie w bloku chyba nie jest aż tak złe jak się wydaje. Znajdę pracę i będziemy z Jackiem po połowie płacić czynsz i inne takie rzeczy. Wyjęłam z walizki piżamę, a już 15 minut później słodko spałam w swoim nowym łóżku...

...

Obudziły mnie promienie słoneczne padające bezpośrednio na moją twarz. Przetarłam oczy, usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła. Gdzie ja do cholery jestem?! No tak. Przecież uciekłam z domu i jestem w mieszkaniu Jacka. Jak mogłam zapomnieć. Na myśl o wydarzeniach z tego tygodnia zrobiło mi się smutno. Bezsilnie się rozpłakałam. Chwilę później poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Ronnie... co się stało??- tym kimś był Jack.
- Nic... po prostu przypomniałam sobie dlaczego tu jestem.- powiedziałam i otarłam łzy. Uśmiechnęłam się do chłopaka- Widzisz? Już wszystko dobrze.
- Skoro tak sądzisz... chodź zrobiłem nam śniadanie.- chłopak uznał widocznie że nie powinien drążyć tematu. I dobrze. W samej piżamie poszłam z nim do kuchni. Jak się okazało na śniadanie była jajecznica z bekonem. Mniam. Zjadłam swoją porcję nawet szybciej niż Jack. Szybko pobiegłam do swojego tymczasowego pokoju, wyjęłam z walizki byle jakie ciuchy i zamknęłam się w łazience. Dopiero gdy wyszłam z niej już gotowa do szkoły dopadły mnie wątpliwości. Co powiem w szkole?! Co jeśli moja matka tam będzie i weźmie mnie do domu?! Co jeśli chłopaki z tego zespoliku odkryją gdzie przebywam ki nakapują o tym mojej matce?! Poczułam mdłości.Nie mogłam iść do szkoły. Nie dzisiaj. Gdy Jack wyszedł z łazienki oznajmiłam mu że nie idę do szkoły. Chłopak był trochę zdziwiony ale o nic nie pytał. Po prostu wyszedł z domu i byłam mu za to strasznie wdzięczna.Postanowiłam że nie będę tutaj bezczynnie siedzieć i pójdę na zakupy. Wyszłam z domu i... wylądowałam pupą na wycieraczce. Wpadł na mnie jakiś chłopak. Poniosłam głowę do góry żeby na niego nawrzeszczeć ale zamarłam. To był Josh... ten ładny chłopak od pizzy. Chłopak popatrzył na mnie i chyba też mnie poznał bo promiennie się uśmiechnął. Podał mi rękę żebym mogła wstać, a gdy to zrobiłam powiedział:
- To ty!! 
- Tak, tak to ja. - zaśmiałam się.
- Co ty tutaj robisz??- zapytał podejrzliwie, a ja opowiedziałam mu całą swoją historię.- banda idiotów- skomentował krótko.- Może wejdziesz do mnie na herbatę??- zapytał.
- Chętnie- mówiąc to podreptałam za nim  do jego mieszkania.
- Ej a ty przypadkiem nie chodzisz ze mną do szkoły??- zapytał Jack gdy już oboje z kubkami z herbatą siedzieliśmy na kanapie w jego salonie.
- A do jakiej szkoły chodzisz?? Bo ja cię nigdy nie spotkałam.- powiedziałam bo w Londynie było wiele szkół i nie wiedziałam o którą z nich chodzi Joshowi.
- Lanely High- odpowiedział chłopak jednocześnie upijając łyk herbaty.
- Czekaj... ty masz ze mną historię!!- wykrzyknęłam uradowana.- dziwne że nigdy wcześniej nie zwróciłam na ciebie uwagi.
- Za to ja nie mógłbym nie zwrócić uwagi na ciebie- wyszeptał ledwo dosłyszalnie i popatrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Jezuu. Jaki on jest przystojny. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i porozmawialiśmy, ale niestety musiałam już iść. Wychodziłam z mieszkania chłopaka niemiłosiernie się ociągając. On chyba to zauważył bo zaśmiał się i powiedział.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to zapraszam cie dzisiaj wieczorem na maraton filmowy. Co ty na to??- zapytał, a ja energicznie pokiwałam głową. Nie wiem dlaczego ale świetnie się czułam w jego towarzystwie. Jakaś niewidzialna siła przyciągała mnie z wielką mocą do tego chłopaka.
- Jasne że przyjdę- powiedziałam i uśmiechnięta wyszłam z mieszkania Josha...

...

Od mojej niespodziewanej wizyty w domu Josha minęło 5 dni. Tak. Nadal mieszkam u Jacka. Nie. Matka się mną nie interesuje. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu że jej na mnie nie zależy. Chłopacy kilka razy próbowali mnie namówić do tego żebym wróciła do domu, ale za każdym razem ich olewałam. Co do Josha to nasza znajomość rozwija się coraz lepiej. Zaczynam chyba czuć do niego coś więcej. Ale jeszcze nie wiem czy to tylko zauroczenie czy miłość. W końcu jeszcze nigdy nie byłam tak naprawdę zakochana. Była sobota więc leżałam na łóżku i ani śniło mi się wstawać. Spojrzałam na zegarek. Była 12:33. Chyba powinnam wstawać. Hahahahahahahaha. Tez uważam że to śmieszne. O nie. Nie zwlekę się z łóżka przed 13. Nie ma mowy. Przewróciłam się na drugi bok i szczelniej okryłam kołdrą. To już za dwa dni 1D wyjeżdża w tą jebaną trasę. Może teraz wszystko się ułoży?? Mam taką nadzieję. Mam też nadzieję że nikt mnie tutaj nie znajdzie i nie karze jechać w tą głupią trasę. Nagle usłyszałam walenie w drzwi.  Z wielkim niezadowoleniem zwlokłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Gdy drzwi zostały już otworzone stanęłam jak wryta. Goryle mojej matki... nasłała ich na mnie. O Boże. Jak oni mnie znaleźli?! Nie, nie, nie, nie... to nie może być prawda. Oni nie mogli mnie znaleźć!!! Nie mogli!!!! 
- Veronico spakuj się. Pójdziesz z nami. Twoja matka bardzo się o ciebie martwi- powiedział mężczyzna który stał najbliżej mnie. 
- Nie!!- wrzasnęłam.- Nigdzie nie idę!!- jeden z mężczyzn podniósł mnie z ziemi i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam się szamotać ale to nic nie dało. Facet był dużo silniejszy ode mnie. Wynieśli mnie z domu i rzucili na tylne fotele jak worek kartofli. Zaczęłam płakać z tej całej bezsilności. Sumując: zostałam jakby uprowadzona przez goryli swojej matki, byłam w samej piżamie, cała zasmarkana i zapłakana i prawdopodobnie załapię się jeszcze na tą pierdoloną trasę koncertową. Świetnie. No po prostu zajebiście!! Pogrążona w myślach nawet nie zauważyłam że limuzyna w której jechałam znalazła się już daleko poza Londynem.
- Co jest?!- krzyknęłam- Gdzie wy mnie wieziecie??
- Zamknij się- warknął jeden z mężczyzn i wtedy go poznałam.

" Stałam cała roztrzęsiona w kącie pokoju, a przede mną stał jeden z ochroniarzy mamy. On jednak mnie nie chronił miał wobec mnie inne plany. Zarwał ze mnie zwiewną, letnią sukienkę i zaczął majstrować przy zapięciu od stanika. Płakałam. Boże tak strasznie się bałam tego co on może mi zrobić. Nagle do pokoju wpadło kilku innych ochroniarzy i moja matka. Goryle odciągnęli ode mnie mężczyznę, a ja podbiegłam do mamy i się w nią wtuliłam cicho łkając. 
- Wynoś się stąd i nigdy nie wracaj!!- krzyknęłam moja matka w stronę mężczyzny- chciałeś zgwałcić moją córkę, a dla takich nie mam  miejsca w tym domu!!
- Jeszcze się policzymy- syknął mężczyzna i wyszedł w pokoju..."

- To ty...- wyszeptałam ze strachem.
- Tak, to ja. Stella zapłaci mi za to że mnie upokorzyła. Chciałem jej zabrać to co kocha i udało mi się to- facet zaśmiał się wstrętnie ukazując krzywe, żółte zęby...

*********************************************************************************
Przepraszam że tak długo nie dodawałam rozdziału!! Postaram się wam to teraz wynagrodzić. I mam nadzieję że uda mi się dodawać rozdziały co sobotę. Będzie to też zależało od komentarzy. Więc pamiętajcie:

3 komentarze = kolejny rozdział

Pozdro!!

3 komentarze: