Łączna liczba wyświetleń

środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 5

- Usiądziesz z Zaynem- Co?! WTF?! Ona sobie jaja robi?! Mam siedzieć z tym rozwydrzonym gwiazdorem?!Nigdy!! 
- Nie będę z nim siedzieć- powiedziałam ze spokojem i nie ruszyłam się z miejsca ani na centymetr. Wszystkie pustaki z mojej klasy popatrzyły na mnie ze zdziwieniem. Olałam je. To że one marzą o tym żeby siedzieć z Malikiem nie znaczy że ja też tego chcę.
- Nikt nie pyta cię o zdanie. Masz siedzieć z Zaynem!- nauczycielka była z lekka poirytowana. Szczerze mówiąc cieszyło mnie to że udało mi się ją w kurzyć. Ze mną się nie zadziera. Powinna była o tym wiedzieć.
- Nie- odpowiedziałam sucho. Nauczycielka zrobiła się cała czerwona.
- Jak każę ci usiąść z Zaynem to masz z nim usiąść. Jasne?!- stała nade mną i wrzeszczała. Trochę się przestraszyłam, ale nie dałam jej tego po sobie poznać.
- Dobra, dobra, nie drzyj się tak bo złość piękności szkodzi- mówiąc to wstałam, wzięłam torebkę i usiadłam obok mulata. Nauczycielka jeszcze się na mnie wydzierała, ale jej nie słuchałam. Wbiłam swój wzrok w widok poza oknem i siedziałam tak do końca lekcji. Gdy w klasie rozbrzmiał dzwonek na przerwę zerwałam się z miejsca jak oparzona.Słyszałam jeszcze że Zayn coś do mnie krzyczy, ale go zignorowałam. Szybko pobiegłam do swojej szafki. Obok niej stała już tak samo wkurzona jak ja Rox. 
- Nawet nie wyobrażasz sobie co ja przeżywam- zaczęła dziewczyna. Posłałam jej zdziwione spojrzenie- On przez całą lekcję się do mnie dowalał!!
- Za to Zayn przez całą lekcje mnie zaczepiał. Kobieto, ja bez ciebie nie wytrzymam!!
- Ja też chciałabym nadal siedzieć z tobą- mówiąc to Rox mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk. Gdy się od siebie oderwałyśmy zadzwonił dzwonek na lekcje. Wyjęłam z szafki potrzebne książki i chciałam je włożyć do torebki...ale jej nie było!! Zaczęłam jej wszędzie szukać. No i nic. Musiałą zostać w sali matematycznej. Później ją odzyskam. Wzięłam książki i skierowałam się w stronę klasy. Nagle ktoś na mnie wpadł. Wszystkie książki upadły wraz ze mną na podłogę.
- Uważaj jak chodzisz!!- krzyknęłam i podniosłam głowę żeby zobaczyć kto mnie potrącił. Tak jak myślałam. To był Malik. Chłopak chwilę przyglądał mi się zdenerwowany aż w końcu podał mi rękę żebym mogła wstać.
- Sorry...zagapiłem się i cię nie zauważyłem...a tak w ogule to mam twoją torebkę...zostawiłaś ją w klasie- mówiąc to wyciągnął w moją stronę torebkę.
- Dzięki- mruknęłam i zabrałam się za zbieranie książek z podłogi. Gdy już wszystko wylądowało w torebce mogłam iść z Rox do klasy. Oczywiście spóźniłyśmy się i dostałyśmy naganę. Reszta lekcji minęła już bez zbędnych komplikacji. Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek szybko wybiegłyśmy z Roxy ze szkoły. Postanowiłyśmy że pójdziemy do mnie. Miałyśmy zostawić tam plecaki i się przebrać. Oczywiście pożyczę Rox jakieś moje ciuchy. Przecież jesteśmy przyjaciółkami. Następnie idziemy kupić mi jakiś rower żebym nie musiała chodzić do szkoły pieszo i odwiedzimy chorego Jacka. Po jakichś 15 minutach byłyśmy już pod moim domem. Rox była chyba pod wrażeniem jego wielkości bo nagle zrobiła się jakaś cicha co jest do niej niepodobne. Gdy przekroczyłyśmy próg domu obie usłyszałyśmy donośny kobiecy śmiech dobiegający z salonu. Od razu tam pobiegłam i kogo zastałam?? One Direction. Znowu. Mam ich już powoli dosyć. A  moja matka?? Znowu siedziała na kolanach Harrego i robiła do niego słodkie oczka. Nikt z obecnych w salonie chyba nas nie zauważył bo dalej kontynuowali rozmowę...o mnie?!
- Czy zachowanie Ronnie wobec was uległo jakiejś zmianie po dzisiejszych wydarzeniach- zapytała moja matka jednocześnie bawiąc się włosami Hazzy.
- Emm...-zaczął Zayn, ale w tej chwili wparowałam zdenerwowana do pokoju. Rox weszła za mną.
- A więc to tak?! Gdy mnie nie ma w domu urządzacie tajne narady?? Mamo zrozum to w końcu. JA NIGDY NIE POLUBIĘ TYCH ROZWYDRZONYCH GWIAZDEK!!!!- krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze jak Rox mnie woła i biegnie za mną. Gdy dziewczyna znalazła się już ze mną w pokoju zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Westchnęłam głośno. Własna matka robi mi takie rzeczy. Nie no, tego to się po niej nie spodziewałam...

*******************************************************************************
Jestem totalną debilką. Najpierw przez tyle czasu nie dodaję rozdziału a  jak już w końcu coś dodam to jest to jakieś gówno. WIELKIE PRZEPRASZAM. Obiecuję już więcej was nie zawieść. pamiętajcie:
3 komy = kolejny post

Pozdro!!
Mam nadzieję że mi wybaczycie ;)

czwartek, 23 sierpnia 2012

Akcja

Jest sprawa. A mianowicie:
Chyba wszystkie z Nas wiedzą dlaczego Zayn usunął TT... :(, dlaczego chłopcy nie mogą się spotykać z Lux  i dlaczego relacje Louis'a i Harry'ego się zepsuły.
Proszę przeczytać tekst poniżej, żeby dowiedzieć się co należy zrobić, aby spróbować to naprawić...

 

TŁ :    Dobre, Directioners. Wszyscy wiemy, dlaczego Zayn usunął twittera, chłopcy nie mogą się spotykać z Baby Lux, Harry i Louis się nie dogadują, więc.
Musimy to zmienić.
30 sierpnia będziemy tweetować wszystkim chłopcom i głownemu kontu 1D na twitterze ,, I'm Sorry''
Tylko raz i nie inne słowa, tylko to.

Musimy dać im do zrozumienia, że nam naprawdę zależy.
Więc rozpowszechniajcie to wszędzie. Wymaga to powiedzieć i zrobić.
Nasz fandom wymyka się spod kontroli i trzeba to zatrzymać.

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 4

W moim salonie siedziało całe One...cośtam. Byłam na mamę wściekła. Jak mogła ich tutaj przyprowadzić. Zaczęłam szukać jej wzrokiem. O matko. Przecież ona siedzi na kolanach tego chłopaka z loczkami. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie tylko dlatego że stoję w samych majtkach, wyciągniętej koszulce i kapciach w króliczki przed piątką facetów, ale dlatego że moja matka flirtuje z jednym z nich!!
- Mamo!!-krzyknęłam tak głośno że moja rodzicielka z wrażenia spadła z kolan lokowatego.- musimy porozmawiać.- mówiąc to skierowałam się w stronę kuchni. Matka posłusznie poszła za mną.- Co to ma znaczyć?!
- Kochanie nie denerwuj się. Chciałam tylko żebyś poznała naszych nowych sąsiadów.
- OK. Przedstawisz mi ich i spadam.- mama w odpowiedzi tylko skinęła głową. Weszłyśmy z powrotem do salonu, a ja uśmiechnęłam się do nich sztucznie. Byłam z deka skrępowana. Paradowałam przecież w samych majtkach przed piątką facetów. Olać to. Mam ich wszystkich w dupie. Wcisnęłam się na kanapę pomiędzy loczkiem, a mulatem. Matka stanęła na środku salonu i zaczęła mi ich przedstawiać.
- Jak zapewne wiesz chłopcy należą do zespołu One Direction. To jest Louis, Niall, Liam, Zayn i Harry- mówiąc to wskazywała palcem na każdego chłopaka.
- Ok. Jestem Ronnie. Wcale nie znam waszego zespołu. I właśnie idę spać.- powiedziałam oschle i poszłam do swojego pokoju...

...

Wstałam rano rześka i wypoczęta. Zerknęłam za okno. Była piękna pogoda. Weszłam do garderoby i wybrałam zestaw na dzisiaj. Potem wzięłam orzeźwiający prysznic, wtarłam w ciało czekoladowy balsam, uczesałam włosy w niedbałego koczka i zrobiłam sobie lekki make-up. Gdy byłam już gotowa zeszłam do kuchni. Dziwne. Zastałam tam mamę, a ona zazwyczaj była o tej porze w pracy. Rodzicielka popatrzyła na mnie zła. Co jest??
- Veronico, musimy porozmawiać o twoim zachowaniu wobec chłopców.- jej poważny ton nie wróżył nic dobrego.
- No- mruknęłam jednocześnie jedząc płatki.
- Dlaczego jesteś dla nich taka niemiła??- mówiąc to zmarszczyła brwi- rozmawiałam wczoraj z chłopcami i podobno w szkole też nie traktujesz ich z należytym uszanowaniem.- jakim kurwa należytym uszanowaniem?! Mam w dupie te pierdolone gwiazdki. Kurwa, kurwa, kurwa. Jeszcze poskarżyli się mojej matce. Nie no to już jest przegięcie.
- Nie mam zamiaru być dla nich miła tylko dlatego że są gwiazdami!!- wykrzyczałam mojej matce prosto w twarz- A teraz wybacz śpieszę się do szkoły!- krzyknęłam na odchodne i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Otworzyłam drzwi do garażu i...zamarłam. Był pusty. Nie było w nim mojego kochanego autka. W tej chwili zauważyłam że moja matka idzie w moją stronę z tymi pajacami. Skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
- Gdzie moje auto??- spytałam.
- Nie ma. Sprzedałam je. Ostatnio nieodpowiednio się zachowujesz więc dzisiaj rano je zabrali.- odpowiedziała moja matka ze spokojem. Miałam ochotę krzyczeć i płakać. Jak ona mi mogła zrobić coś takiego. Chłopcy stali za nią i patrzyli na moją reakcję z... zadowoleniem?! Nie no tego już za wiele. Coś czuję że ja nigdy nie polubię tych rozwydrzonych gwiazdek.
- Jak mogłaś...- zaczęłam ale matka mi przerwała.
- Od dzisiaj będziesz chodzić do szkoły pieszo lub jeździć do niej z chłopcami. Wybór należy do ciebie.- a więc o to jej chodziło. Od początku chciała żebym zaprzyjaźniła się z tymi półgłówkami. Nic z tego.
- Więc idę pieszo.- powiedziałam i opuściłam naszą posesję. Nie będę z nimi jeździć w jednym aucie. O nie. Już wolę jeździć na desce lub rowerze. No właśnie. Rower. Dzisiaj pójdę z Roxy go kupić. Byłam już w połowie drogi do szkoły gdy zatrzymało się obok mnie jakieś auto. Szyby były przyciemniane więc nie wiedziałam kto to jest. Nagle z samochodu wyszedł ten...Zayn...czy jak mu tam.
- Wsiadaj podwieziemy cię
- Nie- odpowiedziałam i zaczęłam iść przed siebie.
- Ronnie...zaczekaj- chłopak podbiegł do mnie i złapał mnie za nadgarstek. Popatrzyłam na niego złowrogo.-  wsiądź do auta. Proszę.
- Nie- odpowiedziałam krótko.
- Ok. Sama tego chciałaś. - mówiąc to chłopak przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął nieść do samochodu. Wyrywałam się mu i biłam go pięściami po plecach, ale to nic nie dawało. Wepchnął mnie do auta, usiadł obok mnie i kazał Lou jechać. Nie miałam wyjścia. Musiałam z nimi jechać. Całą drogę do szkoły się do nich nie odzywałam. Gdyby wzrok mógł zabijać to teraz wszyscy w tym aucie byliby martwi. Gdy auto zatrzymało się przed szkołą wyskoczyłam z niego jak z procy. Na moje nieszczęście obok szkoły było dużo fotoreporterów i wszystko wiedzieli. Cholera. Weszłam do szkoły i skierowałam się do swojej szafki. Zastałam tam Roxy. Opowiedziałam jej o tym porannym incydencie. Nieźle się wkurzyła. Zresztą podobnie jak ja. Jacka niestety nie było w szkole. Przeziębił się po naszym wczorajszym spotkaniu. Biedaczek. Odwiedzimy go z Roxy po szkole. Nagle na korytarzu rozbrzmiał dzwonek. Matma. Jezu jak ja jej nienawidzę. Weszłyśmy z Rox do klasy i zajęłyśmy swoje miejsce. Lekcja się zaczęła, a my z Roxy zaczęłyśmy się śmiać z Nialla który akurat wpychał do buzi końcówkę swojej kanapki i wyglądał jak chomik.
- Panno Claus i panno James. Skoro jest wam tak do śmiechu to może podzielicie się z resztą klasy waszym żartem. My też się chętnie pośmiejemy.- nauczycielka była wyraźnie zdenerwowana.
- Eee...
- W takim razie nie będziecie siedzieć razem na moich lekcjach. Roxy usiądziesz z Bradem- nauczycielka wskazała na naszego klasowego przystojniaka który podkochiwał się w Rox. Ale się jej trafiło. Ciekawe z kim ja będę musiała siedzieć.- A ty Ronnie usiądziesz z...

*********************************************************************************
Hahah ale ja jestem wredna. Pomęczę was trochę :p. Dzięki za komy pod ostatnim postem. Pamiętajcie:
3 komy = kolejny rozdział

Aha dzisiaj pojawi się w zakładce Heroes nowa postać: Jack.

piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 3

- Ronnie...poczekaj- to był ten chłopak który zajął moje miejsce. Nie wiedziałam jak ma na imię i tak szczerze to mnie to nie obchodziło. Nie chciałam z nim rozmawiać więc strąciłam jego rękę z mojego ramienia.
- Spadaj- rzuciłam oschle i wyszłam z klasy. Co on sobie myśli?! Najpierw zajmuje mi ławkę, potem chce poderwać, a na końcu jak gdyby nigdy nic chce rozmawiać. O nie. Nie ze mną te numery. Przed szkołą czekała już na mnie mama. Wsiadłam do auta i pojechałam do domu. Gdy już się w nim znalazłam postanowiłam napisać do Roxy i spotkać się z nią w parku.
"Hej masz czas spotkać się w parku za jakieś pół godziny?"
Już po chwili przyszła odpowiedź.
"Właśnie jesteśmy z Jackiem w MSC. Bądź za 30 minut na pierwszej ławce w parku. xoxo"
"Ok"
Świetnie. Czyli nie będę się dzisiaj nudzić. Szybko pobiegłam do pokoju żeby się przygotować. Wzięłam prysznic i tak jak zwykle wyszłam z łazienki w samym ręczniku. No i znowu. Na sąsiednim balkonie stał chłopak i mi się przyglądał. Ale zaraz...to jest ten chłopak ze szkoły!! Spaliłam buraka i wbiegłam do garderoby. Wzięłam z niej pierwsze lepsze ciuchy i delikatnie otworzyłam drzwi. Cholera. Nadal stał na tym balkonie. Czemu muszę mieć takiego sąsiada. No ale trudno. Szybko przemknęłam przez pokój do łazienki. Ubrałam się, zrobiłam sobie delikatny make-up i poprawiłam kłosa. Teraz mogę pokazać się ludziom. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam z domu. Już po chwili byłam w parku. Z daleka widziałam śmiejących się Roxy i Jacka. Podeszłam do nich i się przywitałam. Już po chwili wydurnialiśmy się wszyscy razem. Przechodnie patrzyli na nas takim wzrokiem jakbyśmy byli uciekinierami wariatkowa, ale nam to nie przeszkadzało. Mimo że nie mieszkam tutaj długo bardzo się z nimi zaprzyjaźniłam. Ciesze się że się z nimi zaprzyjaźniłam. Nagle Jack przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął biec ze mną w stronę fontanny. Wiedziałam co chce zrobić więc zaczęłam krzyczeć i uderzać go pięściami po plecach. Chłopak jednak nie zmienił swojego postanowienia i już po chwili wylądowałam w lodowatej wodzie. Zdążyłam jeszcze pociągnąć Jacka za rękę i wpadł do wody zaraz obok mnie. Roześmiana Roxy zaczęła nam robić zdjęcia. My natomiast wygłupialiśmy się i robiliśmy głupie miny. Dobrze ze zrobiłam sobie wodoodporny makijaż. Przynajmniej mam pewność że nie wyglądam jak potwór. Po jakichś 5 minutach wyszliśmy z Jackiem z fontanny. Roxy zaczęła się z nas śmiać.
- Wiesz Roxy ty też powinnaś się trochę zmoczyć bo się od nas odróżniasz- powiedział Jack.
- Popieram - zaśmiałam się - Grupowy misiek!- krzyknęłam i przytuliłam się do Roxy. Jack po chwili zrobił to samo, a że oboje ociekaliśmy woda to Roxy też nieźle się zmoczyła. Kiedy się od niej odkleiliśmy popatrzyła na nas wściekła.
- No to teraz wam się dostanie!- krzyknęła i zaczęła nas gonić po całym parku. Przez śmiech nie miałam nawet siły biec. Po chwili poczułam że na kogoś wpadam. Odwróciłam się i zamarłam. Stał tam ten mulat i się do mnie uśmiechał. Nieopodal stali jego koledzy i zwijali się ze śmiechu.
- Eeee...mógłbyś mnie puścić??- zapytałam bo chłopak nadal trzymał ręce na mojej talii.
- Jasne- mówiąc to zabrał ręce.
- Ja muszę już spadać- powiedziałam i jak najszybciej się oddaliłam. Nie wiem dlaczego ale nie darzyłam go zbytnio sympatią. Podeszłam do Roxy i Jacka, pożegnałam się z nimi i poszłam do domu. Całkowicie straciłam ochotę na jakąkolwiek dobrą zabawę. Gdy przyszłam do domu mamy na szczęście nie było. Odetchnęłam z ulgą bo przynajmniej nie dostanie mi się za mokre ciuchy. Poszłam do swojego pokoju i od razu przebrałam się w piżamę. Potem usiadłam z laptopem na łóżku i zaczęłam przeglądać TT i Facebooka. Nagle natknęłam się na moje zdjęcia z fontanny. Jakiś paparazzi musiał je zrobić. No cóż. Mówi się trudno. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi wejściowych. Pewnie mama wróciła.
- Kochanie!!- mama zaczęła mnie wołać.- Możesz przyjść tu na chwilę??
- Już idę mamo!- krzyknęłam i wyszłam z pokoju tak jak stałam czyli w wyciągniętej szarej koszulce, majtkach i kapciach z króliczkami. Gdy zeszłam do salonu przeżyłam szok...

********************************************************************************
No i jest 3. Weeeeeee. Możecie się cieszyć. Ten rozdział dedykuję Robci i Oli (żelkowi). Zmieniam trochę zasadę. Od teraz:
3 komentarze = kolejna notka

Pozdro!

czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 2

Kątem oka zauważyłam że chłopcy rozdają autografy. Zresztą wokoło mojej mamy też zebrał się niemały tłum fanów. Ja natomiast odebrałam bagaże i usiadłam na ławce nieopodal miejsce w którym moja rodzicielka rozdawała autografy. No to sobie poczekam. Postanowiłam wejść na Twittera. Wyjęłam z torby mojego tableta i zalogowałam się na portalu.

"Pomocy! Nudzę się na lotnisku!
@StellClaus pośpiesz się!"

Dodałam nowy wpis, wylogowałam się i schowałam tableta z powrotem do torby. Moja matka nadal robiła sobie fotki z fanami i rozdawała autografy. Ale nudy. W końcu po jakichś 30 minutach mama przeprosiła fanów i poszła razem ze mną do limuzyny. Już po chwili byłyśmy w naszym nowym domu. WOW. Był wieli. Jeszcze większy od poprzedniego. Z tyłu znajdował się ogromny basen i boisko do gry w siatkówkę. Już kocham ten dom. Gdy do niego weszłam moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Dom był urządzony nowocześnie i gustownie. Nic dziwnego w końcu moja matka korzystała z usług najlepszego projektanta wnętrz w całym Los Angeles. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i przeżyłam kolejny szok. Był idealny. Taki dziewczęcy a zarazem miał pazur. Miałam jeszcze wielką garderobę i własną łazienkę. Super. Kocham ten dom. Tak. Wiem że się powtarzam, ale na prawdę kocham ten dom. Miałam tez mały balkonik. Hm...chyba nie będę miała zbyt wiele prywatności bo ktoś z drugiej willi miał taki sam balkon naprzeciwko mojego. Były one od siebie oddalone max 1,5 m. Trudno się mówi. Wyjęłam z łazienki jakieś ciuchy i poszłam się odświeżyć. Gdy z niej wyszłam usiadłam jeszcze przed toaletką i zrobiłam sobie lekki make-up. Idealnie. Teraz mogę pozwiedzać okolicę. Przed wyjściem krzyknęłam jeszcze krótkie "Wychodzę" i poszłam pozwiedzać świat. No dobra. Może nie od razu świat. Do domu wróciłam dopiero po jakichś trzech godzinach. W tym czasie pozwiedzałam trochę, byłam obejrzeć moją nową szkołę i dowiedziałam się że mieszkańcy sąsiedniej willi wyjechali. Świetnie. Czyli jednak będę miała trochę prywatności. Ale na jak długo?? Tego niestety nie wiem. Zmęczona walnęłam się na łóżko. Poleżałam tak może pół godziny aż w końcu wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Na szczęście nie muszę jutro wcześnie wstawać bo do szkoły idę dopiero od przyszłego tygodnia. Gdy po raz kolejny wylądowałam na moim mięciutkim łóżku od razu odpłynęłam w objęcia Morfeusza...

  3 dni później

Wstałam rano STRASZNIE niewyspana. Wczoraj do willi naprzeciwko wrócili jej mieszkańcy i urządzili sobie z tej okazji imprezkę tak głośną że przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Coś czuję że się z nimi nie zaprzyjaźnię. Spojrzałam za okno i się skrzywiłam. Padało. Znowu. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. O tak. Gorący prysznic to, to czego teraz potrzebuję. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku. To był błąd. Dlaczego?? Bo na balkonie po drugiej stronie stał jakiś chłopak i palił papierosa. Spaliłam buraka i szybko weszłam do garderoby. Ale wstyd. Szybko wzięłam jakieś cieplejsze ciuchy i w trybie natychmiastowym poszłam do łazienki się ubrać. Aha, zapomniałam wspomnieć. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole. Ciekawe jak tam będzie. Zarzuciłam torbę z książkami na ramię i zeszłam po schodach do kuchni. Na stole stał talerz naleśników (zrobionych przez naszą kucharkę), a obok niego leżała mała złożona karteczka.

Kochanie, wybacz że nie odwiozę cię do szkoły,
ale mam coś do załatwienia. Pojedziesz swoim samochodem. 
Kluczyki na stoliku nocnym obok mojego łóżka. Całuski.
Mama

Cała ona. Zawsze gdy jej potrzebuję ma coś ważnego do załatwienia. Ale wbrew pozorom i tak jest całkiem fajną matką. Zjadłam naleśniki i poszłam do pokoju mamy po kluczyki. Zabrałam je i poszłam do garażu popatrzyć jakie to cacuszko znów kupiła mi mama. WOW. Oczy o mało nie wyskoczyły mi z orbit jak zobaczyłam to porsche. Muszę podziękować mamie. Ale przed tym muszę pojechać do szkoły. Lekcje zaczynały się o 8:00, a była 7:40. Zdążę. Wsiadłam do auta wyjechałam z posesji i zamknęłam bramę pilotem. Gdy zajechałam pod szkołę wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Nie przeszkadzało mi to. Już się przyzwyczaiłam. Mając taką matkę trzeba być na to przygotowanym. Zabrałam torebkę z auta i skierowałam się do wejścia. Od razu poszłam do sekretariatu. Dostałam tak plan lekcji i kluczyk do szafki. Sekretarka nie kwapiła się do dalszej pomocy więc opuściłam sekretariat i spojrzałam na kluczyk od szafki. Nr. 676. No pięknie. Tutaj jest z 1000 szafek. Jak ja znajdę ta swoją. Nagle poczułam przejmujący ból głowy i upadłam. Po chwili podbiegł do mnie jakiś chłopak. Okazało się że dostałam w głowę piłką do kosza.
- Przepraszam, ja chciałem podać piłkę koledze...i tak jakoś wyszło...- chłopak podniósł mnie i zaczął mi się przyglądać- Nic ci nie jest??- był widocznie zatroskany.
- Jest OK- uśmiechnęłam się do niego- Jestem Ronnie
- Jack- powiedział i w końcu się uśmiechnął- Jesteś tutaj nowa??
- Tak
- Wiesz...zapamiętałbym cię...- nagle chłopaka zaczęli wołać koledzy. Chciał już iść, ale go zatrzymałam.
- Em...Jack mógłbyś mi pomóc znaleźć szafkę i trafić do klasy??- zapytałam i posłałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Pewnie- powiedział do mnie, a następnie zwrócił się do kumpli- Spotkamy się w klasie!- Już po chwili mogłam wyładować wszystkie swoje książki do szafki. Okazało się że Jack chodzi ze mną do klasy. Pierwsza była biologia z panią Morgan więc razem z chłopakiem poszłam do klasy. Było tylko jedno wolne miejsce obok jakiejś blondynki. Zajęłam je bez wahania. Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała. Coś czuję że to będzie długi rok. Dziewczyny z całej mojej klasy zawzięcie o czymś dyskutowały. Postanowiłam zapytać swoją "sąsiadkę" o co chodzi.
- Hej możesz mi powiedzieć o co im wszystkim chodzi??- zapytałam. 
- Podniecają się tym że do naszego liceum będzie chodzić 4/5 One Direction- odpowiedziała.
- One...co??- gdy to powiedziałam na twarzy dziewczyny pojawił się piękny uśmiech.
- Czyli nie jesteś ich fanką?? Bo szczerze mówiąc mam ich dość
- Ale ja nie wiem o czym ty mówisz- powiedziałam. Mówiłam prawdę. Nie wiedziałam co to jest to One...cośtam.
- To taki boysband 
- Aha- pokiwałam głową.
- A tak na marginesie to jestem Roxy
- Ronnie - musiałyśmy przerwać swoją rozmowę bo do klasy weszła nauczycielka. Już baby nie lubię. Czepia się wszystkiego i próbuje się do mnie przymilać żeby wydębić autograf mojej mamy. Po moim trupie. Gdy lekcja się skończyła wyszłam razem z Roxy z klasy. Okazało się że dziewczyna ma szafkę zaraz obok mnie. Może ten rok nie będzie jednak taki zły...

Następnego ranka

Wstałam rano wypoczęta. Tym razem nikt nie urządzał  żadnej imprezy. Wyjrzałam przez okno. Słońce. Nareszcie. Wzięłam z garderoby potrzebne ubrania i poszłam do łazienki. Gdy byłam już ubrana i umyta uczesałam swoje włosy w kłosa i delikatnie się pomalowałam. Dzisiaj jechałam do szkoły z mamą. Po zjedzeniu śniadania wsiadłam z mamą do auta i pojechałyśmy do szkoły. A tam co?? Fotoreporterzy. Otoczyli auto tak że mama nie mogła ruszyć. Ja ledwo się z niego wydostałam. Jak szłam do szkoły kilku paparazzich szło za mną i robiło mi zdjęcia. Kiedy znalazłam się w szkole odetchnęłam z ulgą. Gdy podeszłam do swojej szafki poczułam czyjeś dłonie na moich oczach.
- Roxy??- zapytałam niepewnie, ale tajemnicze dłonie nadal były na moich oczach.- Jack??- ponowiłam pytanie i tym razem podziałało. Odwróciłam się do tyłu. Stał tak Jack z Roxy.- Hej - przytuliłam się z każdym na przywitanie. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i weszliśmy do klasy. Wokoło ławki mojej i Roxy stały wszystkie dziewczyny z naszej klasy. Posłałam przyjaciółce pytające spojrzenie na co ona tylko wzruszyła bezradnie ramionami. Zaczęłyśmy się przepychać żeby dostać się do naszej ławki. Gdy już się do niej dopchałyśmy stanęłyśmy jak wryte. Nasze miejsca były zajęte przez jakichś dwóch chłopaków którzy flirtowali z wszystkimi dziewczynami po trochę. Wściekłam się. skrzyżowałam ręce na wysokości piersi o odchrząknęłam.
- Ekhem...- chłopak z czarnymi włosami podniósł głowę i na mnie popatrzył.
- Cześć piękna- powiedział uwodzicielsko. Nie no tego już za wiele. Jeszcze próbuje mnie uwieść.
- Zajęliście nasze miejsce- powiedziałam oschle czym chłopak był widocznie zdziwiony.
- Nie ma potrzeby się kłócić. Roxy, Ronnie siądziecie w pierwszej ławce- powiedziała nauczycielka która akurat weszła do klasy.
- Ale...- zaczęła Roxy ale ta jej przerwała.
- Żadnego ale. Siadacie w pierwszej ławce. Bez dyskusji.- świetnie, no po prostu świetnie. Czujecie ironię??Jakieś pieprzone gwiazdki przychodzą do naszej klasy i zatruwają mi życie. Nie no po prostu idealnie. Przez całą lekcję ja i Roxy ku niezadowoleniu nauczycielki nie zwracałyśmy na nią uwagi. Gdy lekcja się skończyła chciałam wyjść z klasy, ale ktoś mnie zatrzymał...

********************************************************************************
Ta dam!! Jest 2 rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba. Dzięki za komy pod ostatnim postem. Pamiętajcie:

2 komentarze = kolejny rozdział

Pozdro!!

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 1

- Kochanie! Pośpiesz się! Zaraz wyjeżdżamy!-  mama woła mnie już od pół godziny. Ona mnie kiedyś wykończy. Przecież mamy jeszcze dużo czasu.
- Jeszcze chwila mamo!- mówiąc to usiadłam na ostatniej walizce i ją dopięłam. Rozejrzałam się po swoim pokoju. Pustka. Totalna pustka. Będę za nim tęsknić. Przecież mieszkałam w nim od urodzenia. Wzięłam dwie walizki. Reszta bagaży i pudeł z moimi i mamy rzeczami przyleci do Londynu prywatnym odrzutowcem mojej matki. Jak powiedziała "nasze rzeczy musza być pod specjalną ochroną". Popieram. Ja i matka lecimy normalnym samolotem. Będzie o tyle dobrze że jedziemy pierwszą klasą. Zarzuciłam torebkę na ramię i zeszłam z walizkami po schodach. Mama już na mnie czekała.
- Nareszcie jesteś! Za pół godziny powinnyśmy być na lotnisku- dorzuciła jeszcze i wyszła. Ja natomiast oddałam moje bagaże szoferowi i poszłam za nim do limuzyny. Nieźle co?? Szofer, limuzyna...jednym słowem luksus. Jeszcze raz spojrzałam na mój dawny dom i wyszeptałam nieme "żegnaj". Chwilę później byłyśmy już na lotnisku. Odprawa też odbyła się bez komplikacji więc już po 40 minutach siedziałam na wygodnym fotelu w samolocie. Wyjęłam z torebki "Jesienną miłość". Mówiłam już że kocham tą książkę??. Nie?! No to mówię to teraz: KOCHAM TĄ KSIĄŻKĘ. Po jakichś pięciu minutach poczułam że ktoś siada na fotelu obok mnie. Nie ciekawiło mnie kto to jest. Czytałam tak aż w końcu odpłynęłam...

       ...

Obudził mnie czyjś śmiech. Wstałam i zorientowałam się że cały czas spałam oparta o ramię chłopaka siedzącego obok mnie.
- Ja...przepraszam, zasnęłam i...-nie dokończyłam się tłumaczyć bo mi przerwał.
- Nic się nie stało.
- Ale...
- Naprawdę nie masz za co mnie przepraszać.- dopiero teraz zauważyłam ze miał na głowie kaptur i ciemne okulary na nosie. Dziwne. Hm...nie będę sobie tym zaprzątać głowy. Sięgnęłam po książkę która spadła mi na podłogę i wsadziłam ją do torebki. Przez cały czas czułam na sobie wzrok tajemniczego chłopaka. przeszkadzało mi to jak cholera bo jeszcze nigdy nikt, a zwłaszcza chłopak nie patrzył na mnie z takim zainteresowaniem. Zauważyłam że przed nami siedziało jeszcze czterech innych chłopaków, chyba byli przyjaciółmi tego bo cały czas śmiali się i z nim żartowali. Nagle usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki Demi Lovato "Unbroken". Dzwonił mój telefon. Hm...numer nieznany. Ciekawe kto to??Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Halo?
- Cześć Ronnie...- usłyszałam tak dobrze znany mi głos i łzy momentalnie zapełniły moje oczy.
- Czego chcesz Carlos??- próbowałam zgrywać twardą ale niezbyt mi to wychodziło. On. Ten sam chłopak który mnie zdradził i zerwał z mną przez SMS teraz dzwoni i udaje że tamte zdarzenia nigdy nie miały miejsca.
- Ronnie posłuchaj...- zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie to ty posłuchaj! Zdradziłeś mnie zaledwie po miesiącu chodzenia i na dodatek zerwałeś ze mną przez SMS! A teraz po dwóch latach kiedy całkowicie o tobie zapomniałam dzwonisz i chcesz porozmawiać?! Żal mi cię! Żegnaj Carlos! Aha i jeszcze jedno! Nie dzwoń więcej! Nie chcę cię znać!- wykrzyczałam do telefonu, rozłączyłam się i automatycznie rozryczałam. Cholera. Całkiem zapomniałam o tych chłopakach siedzących wokoło mnie. Pewnie wszystko słyszeli. Ale siara. Nagle poczułam ze ktoś mnie przytula.
- Cii...nie płacz, proszę cię nie płacz- to był ten chłopak. Nie wiem dlaczego to zrobił. Z litości?? Ale to w tym momencie nie było ważne. Ważne że miałam przy sobie kogoś kto mnie przytuli i pocieszy. Gdy mnie przytulił poczułam się lepiej, ale nie przestałam płakać. Wtuliłam się w niego i zaczęłam moczyć mu koszulkę. Uspokoiłam się dopiero po jakichś 10 minutach.
- Przepraszam...zmoczyłam ci koszulkę- powiedziałam i popatrzyłam na niego. Tym razem nie miał ani okularów ani kaptura. Był przystojny. Nawet bardzo przystojny. Miał jasno-brązowe loki i szare oczy. Zupełnie jak ja... W momencie kiedy go przeprosiłam zaśmiał się, ukazując rząd idealnych, białych zębów.
- To dziwne- powiedział, a ja popatrzyłam na niego ze zdziwieniem- odkąd się poznaliśmy ty ciągle mnie przepraszasz.- Tym razem to ja się zaśmiałam. Miał rację. Najpierw przepraszałam go za to że zasnęłam na jego ramieniu, a teraz za to że zmoczyłam mu koszulkę. Wytarłam oczy z łez i zerknęłam do lusterka które wyciągnęłam z torebki. Na szczęście nie robiłam sobie makijażu więc oprócz opuchniętych, czerwonych oczu wszystko było OK. Tragedii nie było, ale też nie wyglądałam najlepiej. Nagle przypomniałam sobie ze nawet nie przedstawiłam się nowo poznanemu koledze.
- Jestem Veronica, ale wszyscy mówią na mnie Ronnie- powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego stronę.
- Jay- odpowiedział, uścisnął moją dłoń  posłał mi ten jego zabójczo piękny uśmiech- A te uśmiechnięte małpiszony przed nami to: Nathan, Siva, Tom i Max- mówiąc to wskazywał każdego chłopaka po kolei. Uśmiechnęłam sie do nich i pomachałam.
-Hej!
- Heeeej!!- krzyknęli równo. Jejku. Oni to ćwiczą?? Jeszcze raz się do nich uśmiechnęłam. Potem rozmawiałam z nimi do końca podróży. Fajni są. Dowiedziałam się też że tworzą jakiś populary zespół. The Wanted...czy jakoś tak. Nie znałam go. Nigdy nie interesowałam się gwiazdorami. Wystarczy że miałam matkę aktorkę. To nie był mój świat. Ale chcąc nie chcąc do niego należałam. Gdy inne dziewczyny kupowały kolorowe czasopisma i wzdychały do sławnych aktorów lub wokalistów ja chodziła na lekcje tańca lub śpiewu. Moim zdaniem to wszystko się opłaciło. Mam ładny głos i całkiem nieźle tańczę.
- Proszę zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania- naszą rozmowę przerwał głos pilota wydobywający się z głośników. To już tutaj. Witaj Londyn. Witaj nowy mam nadzieję że lepszy świecie.
- Em...Ronnie dasz mi swój numer??- Jay popatrzył na mnie z nadzieją.
- Jasne- odpowiedziałam i szybko podyktowałam mu cyferki, a on zadowolony zapisał je w telefonie. Przed wyjściem z samolotu dałam jeszcze każdemu z chłopaków buziaka w policzek. Potem razem z mamą wyszłam z samolotu. Oślepiły mnie blaski fleszy. Fotoreporterzy...oni nigdy nie dadzą spokoju...

*********************************************************************************
No i jest 1 rozdział. Dzięki za wszystkie odwiedziny, komentarze i obserwatorów. Jesteście wielcy!! Ten rozdział dedykuję Robci.
Pamiętajcie:
2 komentarze = kolejna notka

Pozdro!!

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Prolog

         Niska, chuda szatynka z szarymi oczami. Tak. To ja. Veronica Amanda Claus, w skrócie: Ronnie. Zwykła nastolatka z Los Angeles, a dokładniej z Beverly Hills. No, może nie taka zwykła. Jestem córką sławnej aktorki Stelli Claus. Mój ojciec George zginał trzy lata temu w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu jestem cicha i zamknięta w sobie. Zresztą mama też nie może się z tym pogodzić. Niby miała od tamtego czasu wielu facetów, ale żaden z jej związków nie przetrwał dwóch miesięcy. Mimo to próbujemy sobie z tym poradzić. Mi jest z tym chyba najciężej. Byłam z ojcem bardzo związana emocjonalnie. Zawsze gdy mama wyjeżdżała zostawałam z nim. To on oglądał moje pierwsze kroki, on uczył mnie grać na gitarze i on nauczył mnie trudnej sztuki gotowania. Pod wieloma względami zastępował mi matkę. Stella bywała w domu przez jakieś 4 miesiące w roku. To mało. Nawet bardzo mało. Jest jeszcze jedna rzecz która mi o nim przypomina. Ja sama. Jestem do niego bardzo podobna. Te same szare oczy, uśmiech, zgrabny nos i malinowe usta. Zawsze gdy spojrzę w lustro mam wrażenie że widzę tak JEGO. Odkąd go zabrakło bardzo często zostaję w domu sama. Mama często bywa na planach filmowych, a ja jestem już "dużą dziewczynką" więc siedzę sama w naszej willi.
          Jeśli chodzi o przyjaciółkę: nie mam jej. Każdy uważa mnie za pusta, bogatą lalę tylko dlatego że mam firmowe ciuchy i sławną matkę. Nie jestem taka, ale niestety nikomu tego nie udowodnię bo nikt nie chce mnie bliżej poznać.
     Chłopak?? Też go nie posiadam. Powiedzmy sobie szczerze: urodą nie grzeszę. Miałam kiedyś chłopaka...Carlosa. Zdradził mnie. Byłam wtedy naiwną piętnastolatką, a on miał osiemnaście lat. Wiedziałam że to prędzej czy później się tak skończy, ale nie wiedziałam że tak szybko.Było to miesiąc po tym jak poprosił mnie o chodzenie. Nakryłam ich na imprezie urodzinowej Carlosa. Od tamtej pory mam problemy z nawiązywaniem znajomości z przedstawicielami płci przeciwnej.
          To chyba tyle. Nieciekawie co?? Ale tak jest gdy jest się dzieckiem sławnej osoby. Kolejny minus to absolutny brak prywatności. Gdzie się z matką nie pojawię tak są paparazzi. Zresztą jak gdzieś wyjdę bez matki to też są. Koszmar. Z początku matka próbowała mnie przed tym chronić, ale później to olała. Czasami chciałabym być zwykłą nastolatką z normalną matką. Marzenia. Mojego życia już nie da się zmienić.
         Spytacie dlaczego snuję te refleksje?? Po prostu przypominam sobie co się stało w moim życiu przez te cholerne 17 lat. Dlaczego? Bo wyjeżdżam. Wyjeżdżam i opuszczam swoje ukochane Los Angeles. Przeprowadzam się z matką do Londynu, a dokładniej do willi którą tam kupiła. Zacznę tam nowe i mam nadzieję że lepsze życie...

*********************************************************************************
Ta dam! Prolog!! Mam nadzieję że moje nowe opowiadanie przypadnie wam do gustu. Hah zacznę od małej liczby komentarzy:
2 komentarze = kolejny rozdział

Co wy na to??
Myślę że dacie radę!!

Pozdro!!